poniedziałek, 16 listopada 2015

Aplikant radcowski jako asystent sędziego - dlaczego nie zgadzam się ze stanowiskiem KRS

W pierwszym wpisie po długiej przerwie chciałem się odnieść do, dość istotnej dla mnie, kwestii asystentów sędziów - a konkretnie zagadnienia możliwości zatrudniania na stanowisku asystenta sędziego aplikanta radcowskiego. 

Nie odnoszę się do aplikantów adwokackich - jako że ta kwestia jest oczywista i w sposób jednoznaczny należy stwierdzić, iż nie jest możliwe podejmowanie przez nich zatrudnienia w wymiarze sprawiedliwości. 

Cały problem powstał i zaistniał na kanwie stanowiska Krajowej Rady Sądownictwa z dnia 5 marca 2014 r. w przedmiocie dopuszczalności zatrudnienia na stanowisku asystenta sędziego osób odbywających aplikację adwokacką lub radcowską. Jak wynika z jego treści, "Krajowa Rada Sądownictwa dostrzega możliwość wystąpienia istotnego konfliktu interesów w przypadku zatrudnienia na stanowisku asystenta sędziego aplikanta adwokackiego lub radcowskiego, co dotyczy zwłaszcza tej fazy odbywania aplikacji adwokackiej lub radcowskiej, w której aplikant może już występować przed sądem, zastępując adwokata lub radcę prawnego jako pełnomocnik strony (art. 77 Prawa o adwokaturze, art. 35[1] ustawy o radcach prawnych). Może to wpływać na zaufanie do bezstronności sądu oraz wizerunek sądu jako instytucji w pełni niezależnej i wolnej od jakichkolwiek zewnętrznych ingerencji".

Ja osobiście - nie tylko jako asystent sędziego, także w trakcie aplikacji radcowskiej - z powyższym stanowiskiem w całej rozciągłości się nie zgadzam.

Po pierwsze, należy odnieść się do regulacji podstawowej w tym zakresie tj. ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. z 2015 r. poz. 133). W dziale IV tamże znajduje się rozdział IV poświęcony właśnie asystentom sędziego. Z art. 155 par. 2 tejże ustawy wynika, że:
Na stanowisku asystenta sędziego może byś zatrudniony ten, kto:
1)   jest obywatelem Rzeczypospolitej Polskiej i korzysta z pełni praw cywilnych i obywatelskich;
2)   jest nieskazitelnego charakteru;
3)   ukończył wyższe studia prawnicze w Polsce i uzyskał tytuł magistra lub zagraniczne uznane w Polsce;
4)   ukończył 24 lata
A zatem mamy jednoznaczne i wprost wskazane wymogi formalne - w praktyce, ukończenie studiów wyższych prawniczych lub równorzędnych zagranicznych. Czy jest tu mowa o jakimkolwiek zawężeniu?  Nie ma. Na  tle ustawy o ustroju sądów powszechnych zatem ewidentny jest brak podstaw do stwierdzenia niedopuszczalności aplikanta radcowskiego do pracy na stanowisku asystenta sędziego. Pomimo tego, pojawiają się ogłoszenia o konkursach na stanowiska asystenta sędziego dopiski takie jak: "Jednocześnie informuję, iż osoby zatrudnione na stanowisku asystenta sędziego w Sądzie ... w ... nie mogą odbywać aplikacji radcowskiej lub aplikacji adwokackiej" (tutaj). Jak to nazwać? 

Po drugie, w tym kontekście warto zwrócić uwagę na tendencję w zakresie zmian przepisów. Do dnia 07 lipca 2013 r. powyżej cytowany art. 155 par. 2 ustawy zawierał jeszcze punkt 5 mówiący o dodatkowym wymogu w postaci: "ukończył aplikację ogólną prowadzoną przez Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury lub zdał egzamin sędziowski, prokuratorski, notarialny, adwokacki lub radcowski". Od dnia 08 lipca 2013 r. na podstawie ustawy z dnia 10 maja 2013 r. o zmianie ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. z 2013 r. poz. 662) powyższy punkt 5 został skreślony. Innymi słowy, ustawodawca zrezygnował z powyższego wymogu - przede wszystkim w kontekście ukończenia aplikacji ogólnej, z racji tego, iż absolwenci aplikacji korporacyjnych raczej nie są zainteresowani pracą asystenta sędziego (choć, co życie pokazuje, takich przypadków jest coraz więcej, co wynika z ogólnej tendencji nasycenia prawniczego rynku pracy). 

Nielogiczne zatem wydaje się - w takiej sytuacji de facto otwarcia i zwiększenia dostępności do zawodu asystenta sędziego - jednoczesnego stawiania dodatkowego obwarowania i to w sensie negatywnym (wyłączenia z grona osób mogących się ubiegać o zatrudnienie na takim stanowisku) tj. stwierdzenia braku możliwości zatrudnienia aplikantów radcowskich na w/w stanowisku. Pomijając bowiem brak podstawy prawnej do takiego zawężenia, to wydaje się ono dość absurdalne - osoby bowiem po ukończonej aplikacji radcowskiej i złożonym z pozytywnym wynikiem egzaminem radcowskim wydają się w sposób oczywisty posiadać siłą rzeczy wyższe kwalifikacje i wiedzę z zakresu prawa niż absolwent studiów prawniczych. 

Po trzecie, rzekomy konflikt interesów. W treści stanowiska wskazano: "Zdaniem Krajowej Rady Sądownictwa, już w warunkach konkursu na wolne stanowisko asystenta sędziego powinno być wyraźnie zastrzeżone, że w przypadku wygrania konkursu przez osobę, która jest w trakcie odbywania aplikacji adwokackiej bądź radcowskiej, przed jej zatrudnieniem w sądzie na podstawie umowy o pracę będzie od niej oczekiwane zawiadomienie o tym zatrudnieniu organów samorządu adwokackiego lub radcowskiego (...)". W jakim celu? Nie wiem. Okręgowa Izba Radców Prawnych, do której należałem jako aplikant, nie była zainteresowana w żaden sposób moim miejscem zatrudnienia - wiedząc, że jest to sąd i wykonuję pracę asystenta sędziego. Samorząd radcowski, o ile mi jest wiadomo, nie widzi problemu - co stanowi przejaw zdroworozsądkowego podejścia do sprawy, w mojej ocenie. 

Oczywistym jest, iż aplikant radcowski po ukończeniu 6 miesięcy aplikacji nabywa prawo do zastępowania radcy prawnego przed sądami powszechnymi i organami - co wynika z art. 35[1] ust. 1 ustawy z dnia 6 lipca 1982 r. o radcach prawnych (Dz. U. z 2015 r. poz. 507). Nie jest to li tylko uprawnienie, ale również obowiązek - wzięcia udziału na mocy w/w przepisu w co najmniej określonej liczbie rozpraw sądowych - co jest w pełni zrozumiałe, skoro aplikant ma nabyć umiejętności występowania na sali rozpraw w charakterze pełnomocnika stron postępowania. I co z tego?

Logicznym jest - i nie trzeba być do tego aplikantem radcowskim - iż aplikant, pracujący w sądzie jako asystent sędziego, nie będzie występował w sprawie zawisłej przed tym sądem, nie ma znaczenia w której instancji. Podobnie oczywistym jest, że aplikant nie podejmie się opracowania projektu rozstrzygnięcia w sprawie, w której pełnomocnikiem jednej ze stron byłby jego patron aplikacji (radca prawny) lub osoba z którą w jakikolwiek sposób współpracuje lub współpracował - tu analogia jest oczywista do sytuacji, gdyby asystent sędziego nie będący aplikantem radcowskim trafił na sprawę po prostu dotyczącą osoby znanej mu. Jak mówi bowiem art. 54 zdanie pierwsze k.p.c., przepisy niniejszego działu - a więc art. 48-53 k.p.c., regulujące materię wyłączenia sędziego - stosuje się odpowiednio do wyłączenia referendarza sądowego, ławnika, jak również innych organów sądowych oraz prokuratora; organem sądowym będzie tutaj również asystent sędziego (por. Tadeusz Żyznowski, Komentarz do art. 54 Kodeksu postępowania cywilnego, Lex 2013). 

W tej sytuacji mówienie - jak to sformułowała Krajowa Rada Sądownictwa - o "możliwość wystąpienia istotnego konfliktu interesów" wydaje się całkowicie teoretycznym i zbędnym dywagowaniem o sytuacji, oczywiście, możliwej do zaistnienia (bo życie jest bogate), jednakże w mojej ocenie co najmniej abstrakcyjnej i praktycznie nierealnej. Chyba, że ktoś zna przykład sytuacji, w której aplikant radcowski-asystent sędziego niecnie wykorzystał swoje stanowisko w sposób, który podważył zaufanie do sądu czy też wpłynął negatywnie na jego wizerunek? Nie znam. Za to znam wielu aplikantów pracujących w sądach, bardzo cenionych po pierwsze za swoją pracę i jej jakość, a po drugie także za umiejętne jej łączenie z odbywaniem aplikacji radcowskiej. 

A nawet gdyby doszło do jakiejś sytuacji w tym zakresie - nie wiem, aplikant-asystent wpływa na sędziego i w sprawie zapada orzeczenie korzystne dla jednej ze stron np. reprezentowanej przez patrona tego aplikanta - są przewidziane prawem środki, jakie można podjąć w takim wypadku: prezes sądu jako pracodawca może ukarać pracownika karą (art. 108 k.p.) lub też podjąć decyzję o rozwiązaniu umowy o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika (art. 52 par. 1 pkt 1 k.p.); z kolei samorząd radcowski także może pociągnąć taką osobę do odpowiedzialności, do skreślenia z listy aplikantów włącznie. 

O co tak naprawdę chodzi? Z jednej strony o to, że prezesi sądów mają świadomość, że osoby odbywające aplikację korporacyjną najpewniej dość szybko po jej ukończeniu zrezygnują z kariery w sądownictwie na rzecz własnej działalności czy też zatrudnienia po prostu w charakterze radcy prawnego. Rotacja jest duża - ale to nie jest argument, bowiem podobnie było pod dotychczasowymi (sprzed lipca 2013 r.) przepisami ustawy prawo o ustroju sądów powszechnych, z tą tylko różnicą, iż wówczas stanowiska asystenckie zajmowały głównie osoby po egzaminie sędziowskim, które po jakimś czasie nominacje sędziowskie otrzymywały. Tu pewną przeciwwagę stanowią osoby zatrudnione w charakterze asystentów sędziego już po zmianach omówionych wyżej - a więc osoby legitymujące się jedynie studiami prawniczymi - dla których zatrudnienie w sądzie niewątpliwie stanowi istotną stabilizację zawodową i finansową (terminowe wypłaty wynagrodzenia, fundusz świadczeń socjalnych, trzynastki, nagrody rozdawane wszystkim itp).

Z drugiej strony, pozostaje kwestia uprawnień aplikanta radcowskiego, związanych z odbywanie aplikacji. Jak wynika z art. 34 ust. 1 ustawy o radcach prawnych, pracownikowi wpisanemu na listę aplikantów radcowskich, który uzyskał zgodę pracodawcy na odbywanie aplikacji radcowskiej, przysługuje zwolnienie od pracy w celu uczestniczenia w obowiązkowych zajęciach szkoleniowych z zachowaniem prawa do wynagrodzenia (pomijając - wynikająca z art. 34 ust. 2-3 - prawo do płatnego [80%] 30-dniowego urlopu przed egzaminem radcowskim, oraz prawo do wynagrodzenia za - dotychczas 3, w tym roku już 4 - dni egzaminu radcowskiego). Jest to pewien argument - sąd płaci pracownikowi, którego co najmniej 1 dzień w tygodniu, przeznaczony na zajęcia wykładowe, jest nieobecny. Praktyki (sądy, urzędy) nie stanowią w mojej ocenie problemu - można je zorganizować w sposób nie kolidujący z pracą; podobnie zajęcia obowiązkowe z patronem. Ćwiczyłem to na własnej skórze - da się. Natomiast w tym zakresie należy wskazać jednoznacznie - mając na uwadze to, co opisałem nieco niżej (wyższe kwalifikacje, wiedzę itp) zazwyczaj aplikant radcowski potrafi być bardziej wydajny w pracy od asystenta wyłącznie po studiach. 

Zaznaczam - te rozgraniczenia to nie jest forma dyskredytacji asystentów bez aplikacji (przecież nie jest wymagana) od asystentów w trakcie/po aplikacji radcowskiej. To obiektywne zróżnicowanie zasobu wiedzy, doświadczenia i umiejętności - przekładających się raz na poziom, a dwa na tempo także pracy. 

Równocześnie, jak już wskazałem i co dość dobrze miałem okazję zaobserwować w swojej pracy - sądy zyskują na asystentach sędziego w osobach absolwentów aplikacji radcowskiej, młodych radców prawnych, jeśli chodzi o poziom merytoryczny. Kiedy w jednym wydziale pracuje kilkoro asystentów - część po studiach, część po/w trakcie aplikacji - różnica w poziomie ich pracy, jakości sporządzanych projektów jest widoczna bardziej niż gołym okiem, a czasami wręcz jest zdumiewająca. Zaznaczam, mówię o osobach już wdrożonych do pracy - bo przecież nie sposób oczekiwać od kogoś, kto pracuje 3 tygodnie, aby napisał projekt Bóg wie jak dobry. Aplikacji w toku aplikacji sporządzają pisma procesowe, opinie prawne - mają zwykle większą łatwość formułowania rozważań prawnych od osób, które z tym się nie stykały. Szybciej i płynniej poruszają się po aktach sądowych - bo z nimi także miały już do czynienia. 

W wielu rozmowach z sędziami w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że także oni to zauważyli. Byli przyzwyczajeni do poziomu projektów uzasadnień rozstrzygnięć przygotowywanych przez aplikantów sądowych lub wręcz osób po egzaminie sędziowskim; była rotacja, ale poziom pracy zbliżony - odchodził jeden asystent po aplikacji i przychodził inny. W związku ze zwiększeniem w 2013 r. dostępu do stanowisk asystenta sędziego, zatrudnionych zostało wiele osób wyłącznie po studiach prawniczych - i sędziowie widzą różnicę w poziomie projektów, o których napisałem powyżej. Asystentów sędziego po aplikacji sądowej prawie nie ma, pozostają nieliczni, a zatrudniane są osoby najczęściej tylko po studiach (choć reguły nie ma - obserwuję coraz więcej chętnych do tej pracy w osobach świeżo upieczonych radców prawnych...). Aplikanci radcowscy z pewnością ten poziom by wyrównali - "by", ponieważ dzięki omawianemu stanowisku Krajowej Rady Sądowniczej mało który prezes sądu zdecyduje się na zatrudnienie takiej osoby. Efekt? Są chętni do pracy na stanowiskach asystentów sędziego - merytorycznie najczęściej lepsi, lepiej przygotowani, są sędziowie liniowi, którzy widzieli by te osoby na stanowiskach asystenckich - jednakże ich zatrudnienie jest praktycznie mało wykonalne. 

Podsumowując, w mojej ocenie stanowisko Krajowej Rady Sądownictwa utrudniło sytuację tak naprawdę głównie na niekorzyść sędziów liniowych, pomijając już kwestię według mnie bezprawności dodatkowego obwarowania i ograniczenia dostępu do stanowisk asystenckich w oparciu o wymóg (przesłankę negatywną), o której nie ma mowy w ustawie. Wytrychem w tym zakresie wydaje się być zdanie z ostatniego akapitu, mówiące o tym, że "decyzja o zatrudnieniu oraz kontynuowaniu zatrudnienia należy każdorazowo do prezesa sądu". W teorii - oczywiście. Pytanie - jak myślicie, ilu znajdzie się prezesów, którzy zdecydują się na zatrudnianie aplikantów radcowskich w tej sytuacji? 

2 komentarze:

Unknown pisze...

Dziękuję za artykuł, interesuje mnie - jestem aplikantem radcowskim, wygrałam konkurs na stanowisko asystenta sędziego. Prezes nie widzi problemu. Pytanie moje jest takie - w jaki sposób rozwiązujesz kwestię połączenia pracy z praktykami i zajęciami? Czy nie stanowiło konkretnego problemu wychodzenie raz w tygodniu? Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

http://www.hfhr.pl/sn-aplikant-radcowski-nie-moze-byc-asystentem-sedziego-nsa/

Prześlij komentarz