środa, 29 lutego 2012

Grzywny za kogoś płacić nie wolno - czy jest się posłem, czy nie

Znana z publicznego demonstrowania poparcia zarówno dla osoby o. Tadeusza Rydzyka, jak i całej inicjatywy Radia Maryja posłanka Anna Sobecka poinformowała na dniach publicznie, iż uregulowała w imieniu w/w dyrektora radia grzywnę za wykroczenie w postaci prowadzenia nielegalnej zbiórki pieniędzy na finansowanie TV Trwam, Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej oraz wierceń geotermalnych realizowanych przez Fundację Lux Veritatis. Suma niebagatelna - kwota główna 3500 zł, wraz z kosztami sądowymi ok. 4800 zł.

Wyrok w obydwu instancjach zapadał w 2011 r. (II instancja - czerwiec 2011) i jest prawomocny. We wrześniu 2011 r. Rydzyk został wezwany do uiszczenia nałożonej na niego grzywny, miał na to 30 dni. Termin za zapłatę już dawno minął, zaś sam Rydzyk publicznie nazywał prawomocne orzeczenie sądu bezprawiem, zapowiadając iż należności uregulować nie zamierza. 

Pani poseł chciała dobrze, a wyszło... nie za dobrze. To, co zrobiła, to po prostu popełnienie wykroczenia. Kodeks wykroczeń mówi bowiem wprost:
Art. 57.
§ 1. Kto organizuje lub przeprowadza publiczną zbiórkę ofiar na uiszczenie grzywny orzeczonej za przestępstwo, w tym i przestępstwo skarbowe, wykroczenie lub wykroczenie skarbowe albo nie będąc osobą najbliższą dla skazanego lub ukaranego uiszcza za niego grzywnę lub ofiarowuje mu albo osobie dla niego najbliższej pieniądze na ten cel, podlega karze aresztu albo grzywny.
§ 2. Podżeganie i pomocnictwo są karalne.
§ 3. Zebrane ofiary lub pieniądze uzyskane za zebrane ofiary w naturze a także pieniądze wpłacone na poczet grzywny lub ofiarowane na ten cel podlegają przepadkowi.
§ 4. Przedmioty, co do których orzeczono przepadek, należy przekazać instytucji pomocy społecznej lub instytucji kulturalno-oświatowej.
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z w/w przepisu przez Annę Sobecką złożono do Prokuratury Okręgowej w Toruniu. Mailem, bo mailem - ale skutecznie, zająć ma się nim z woli prokuratury policja.

Nie budzi wątpliwości, iż posłanka w stosunku do ukaranego osobą najbliższą dla ukaranego. Stąd też całokształt okoliczności wydaje się wskazywać na wypełnienie znamion czynu zabronionego. Co więcej, gdy takiego działania - świadomie i z rozmysłem - dopuszcza się nie tylko osoba publiczna, ale poseł na Sejm RP, czyli osoba wprost odpowiedzialna za współtworzenie porządku prawnego w kraju, uważam, że reakcja wymiaru sprawiedliwości powinna być zdecydowana, zaś posłanka Sobecka - po prostu ukarana. Nie wiem, czy można tu mówić o znikomej szkodliwości społecznej czynu - pani poseł nie tylko zrobiła, co zrobiła, ale i pochwaliła się tym sama przed mediami. Co oznacza ewidentne lekceważenie, wręcz pogardę dla przepisów prawa.

Oczywiście, na drodze ku ukaraniu stoi jej immunitet - zawiadamiający o podejrzeniu popełnieniu czynu zabronionego wnieśli o zwrócenie się do Marszałka Sejmu o uchylenie tegoż immunitetu. Obawiam się, że bezskutecznie, czyli sprawa skończy się szybciej niż zaczęła. A szkoda. Jeśli tak się to skończy, nie pierwszy będzie to przykład, kiedy osoba która z założenia powinna być przykładem wzorem dla innych po prostu wykorzystuje sytuację i swoje stanowisko.

Nie chodzi tu o pieniądze - o te niespełna 5000 zł, choć pewnie dla wielu to spora suma. Ani też o jej przepadek (czyli kilka groszy ekstra dla Skarbu Państwa). Chodzi o zasadę. Jeśli osoby, które mają w Polsce prawo stanowić, publicznie demonstrują, że ich to prawo nie dotyczy, i najprawdopodobniej ujdzie im takie zachowanie na sucho - to jak oczekiwać, że jakikolwiek szary zwykły obywatel wykaże się większym wobec prawa posłuchem?

piątek, 3 lutego 2012

Nie doprosisz się oferty

Wiadomo, większość firm/działów prawnych firm zapewnia swoim pracownikom dostęp do najpopularniejszego pewnie w tej chwili w Polsce systemu informacji prawnej, niekiedy pieszczotliwie zwanego Kleksem. Jak to bywa, człowieka pociąga nieznane, i z czystej ciekawości - znając już ów system i jego zasoby - postanowiłem zasięgnąć informacji, jak wyglądało by i z jakimi kosztami wiązało się rozpoczęcie korzystania z innego takiego systemu. 

Pierwsze zdziwienie - strona internetowa produktu. Żadnego szczegółu, konkretu, ani tym bardziej ceny. Nic. 

Ok, nie poddajemy się, jest okienko do podania swojego adresu e-mail, jeśli człowiek jest zainteresowany produktem. No to podałem, wysłałem. I wtedy się zaczęło. 

Dzień pierwszy, kiedy wysłałem zapytanie. Potwierdzenie po dobrych kilku godzinach.  
Dziękujemy za zainteresowanie Systemem Informacji Prawnej X. Nasz Doradca Klienta skontaktuje się z Państwem w ciągu dwóch dni roboczych.
Jednocześnie informujemy, że dla Państwa wygody działa bezpłatna infolinia 0 800...
Zespół Działu Obsługi Klienta X

Tego samego dnia, 2 minuty później - kolejne potwierdzenie? Po co? 
Szanowni Państwo,
dziękujemy za kontakt.
Państwa zgłoszenie zostało zarejestrowanie w naszym systemie. Otrzymało numer "[dłuuugi numer]".
Wiadomość została wygenerowana automatycznie, prosimy nie odpowiadać na tego maila.
Z poważaniem,
Dział Obsługi Klientów X
Następnego dnia informacja bardziej budująca:
Szanowni Państwo,
status zgłoszenia został zmieniony na "zamknięte z powodzeniem".
Szczegóły dotyczące zgłoszenia:
- nr zgłoszenia: [ten sam dłuuugi numer]
- temat: Prośba o kontakt ze  [...]
To jest automatycznie wygenerowana wiadomość. Prosimy na nią nie
odpowiadać, jeśli nie jest konieczne wznowienie obsługi zgłoszenia.
Z poważaniem,
Dział Obsługi Klientów X
Ja to rozumiem - coś zrobili. Szkoda, że poza informacją o tym, rezultatu "zamknięcia zgłoszenia" nie widzę. Dalej nie znam cen, warunków, umowy - nikt się ze mną nie skontaktował. 

Kilka godzin później wiadomość - tym razem już nie z automatu, podpisana przez pewnego pana: 
Szanowni Państwo,
dziękujemy za korespondencję.
Zgłoszenie zostało przekazane do Działu Handlowego, proszę oczekiwać na kontakt od naszego przedstawiciela.
Z poważaniem
XY
Zatem kolejny mail, z którego nic nie wynika. Tyle, że podpisał się pod nim (wysłał go) jakiś konkretny pracownik firmy X.  

I tego samego dnia - następny mail, jak się okazuje, początek dłuższej wymiany korespondencji:
Witam,
W związku z zalogowaniem się na stronie internetowej proszę o przesłanie numeru telefonu kontaktowego abym miała możliwość kontaktu w sprawie Systemu X.
Pozdrawiam,
ZZ
Asystentka Handlowa
W tym momencie uważam, że mają mnie za debila. X bez sensu wysłanych do mnie maili, żeby w którymś tam ktoś... zapytał o numer telefonu, czyli żeby uszczęśliwić mnie ofertą złożoną przez telefon. Nie mówiąc o tym, że jak człowiek wysyła maila z prośbą o informację - chyba dość oczywistym jest, że chciałby je otrzymać w tej samej formie, w jakiej się o nie zwrócił?

Miłej pani odpisałem krótko, bez złośliwości (choć cisnęły mi się na usta/klawiaturę pewnie pomysły kąśliwych uwag):
Witam
Prosiłbym o podanie - mailem - orientacyjnego kosztu wykupienia dostępu do systemu X w ofercie dla aplikanta radcowskiego, powiedzmy na okres 12 m-cy. 
Ta dość prosta prośba okazała się chyba jednak wcale nie taka prosta dla pracowników firmy. Stworzenie jednozdaniowej odpowiedzi zajęło dalsze... 6 dni. Nadeszła:
Witam,
W związku z zapytaniem proszę o podanie miasta z jakiego Pan pochodzi abym mogła przekazać kontakt odpowiedniemu Doradcy, który skontaktuje się w tej sprawie z Panem mailowo.  
Tutaj już pozwoliłem sobie na stwierdzenie pewnej oczywistości, co być może zostało odebrane jako złośliwość?
Pochodzę z [okolice mojego zamieszkania].
To już chyba 5 mail od Państwa do mnie, a ja nadal nie mam informacji :) 
Pani na żartach chyba się nie znała, odpisała dość sucho (aczkolwiek tego samego dnia):
Kontakt do Pana został przekazany do odpowiedniego Doradcy, który się z Panem będzie już kontaktował bezpośrednio.
Dziękuję za korespondencję.
Pozdrawiam,
I co? Sprawa umarła, jak dotąd, śmiercią naturalną. Od pierwszego maila i zgłoszenia chęci uzyskania informacji o systemie upłynęły przeszło 3 tygodnie, jak widać korespondencja (mało sensowna, ale zawsze) przewijała się w dość dużej ilości. 

Nie wynika z tego jednak nic. Dalej nie otrzymałem ani jednej odpowiedzi na interesujące mnie pytania. Nie bardzo tez rozumiem, jaki cel ma takie działanie firmy X - bo wątpię, aby powodowało wzrost zainteresowania jej ofertą. Żeby klient (potencjalny, ale zawsze) musiał prosić po x razy o informację o ofercie firmy?