piątek, 22 lipca 2011

Kodeks wyborczy wybrakowany - za, a nawet przeciw

W środę 20.07.2011 zapadło oczekiwane orzeczenie TK w przedmiocie kodeksu wyborczego. Rezultat? Zakaz używania billboardów w kampanii wyborczej oraz dwudniowe głosowanie do Sejmu i Senatu są niezgodne z konstytucją, natomiast głosowanie w wyborach przez pełnomocnika, wprowadzenie jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu, a także głosowanie korespondencyjne w wyborach dla Polaków za granicą nie naruszają ustawy zasadniczej. 

Co do uzasadnienia:
  1. zakaz korzystania w kampanii z billboardów i płatnych spotów jest niezgodny z Konstytucją, bo ogranicza wolność wyrażania poglądów przez partie i wolność pozyskiwania informacji przez wyborców, zatem stanowi ograniczenie wolności osobistej i politycznej, w ocenie TK. Wskazano także, iż wprowadzanie nowelizacji kodeksu wyborczego z 03.02.2011 naruszyło zasadę ciszy legislacyjnej, w myśl której nie nowelizowano przepisów  
  2. dwudniowe wybory do Sejmu i Senatu, a także Prezydenta RP uznane zostały za niezgodne z ustawą zasadniczą, podczas gdy dopuszczalne w tym trybie jest przeprowadzenie wyborów samorządowych oraz do Parlamentu Europejskiego - z uwagi na fakt, iż decydujące jest literalne rozumienie sformułowania dzień odnoszącego się do dnia wolnego, w jakim przypadać mają wybory, zatem mowa jest o jednym dniu, wolnym od pracy
  3. jednomandatowe okręgi wyborcze do Senatu uznane zostały za konstytucyjne, nie uznano za przekroczenie kompetencji wprowadzenie takiej poprawki do projektu ustawy przez Senat właśnie - był to projekty nowej ustawy, a nie nowelizacji ustawy już obowiązującej; system wyborczy do tej izby Parlamentu nie przewiduje bowiem zasady równości materialnej (stosunek liczby mandatów do liczby uprawnionych do głosowania)
  4. uzależnienie zasad wyborów od terminu ich zarządzenia przez Prezydenta RP zostało uznane za niezgodne z Konstytucją; wiązało się to z zapowiedzią Bronisława Komorowskiego, iż zamierza zarządzić wybory po dacie 01.08.2011, kiedy Kodeks wyborczy - przyznający mu takie uprawnienie - wchodzi w życie; TK uznał takie postępowanie za naruszenie zasady demokratycznego państwa prawa
  5. głosowanie przez pełnomocnika nie narusza Konstytucji - jako alternatywna (i zastrzeżona dla określonej, wąskiej liczby wyborców) forma głosowania służące umożliwieniu korzystania przez obywateli z czynnego prawa wyborczego; zauważono jednak, iż nie ma kontroli nad tym, w jaki sposób (na kogo) głos odda pełnomocnik, mimo iż z założenia wynika, iż powinien kierować się on wolą swojego mandanta; w sensie formalnym ta możliwość nie stoi w sprzeczności z zasadą równości wyborów (pełnomocnik nie głosuje w imieniu swoim, ale mandanta - teoretycznie dysponuje tylko swoim głosem, a głosując w imieniu drugiej osoby wyraża jej wolę)
  6. głosowanie korespondencyjne w wyborach dla Polaków za granicą także zostało uznane za zgodne z ustawą zasadniczą - jako "alternatywna forma głosowania, realizująca zasadę powszechności wyborów", i nie narusza zasady tajności wyborów; pojawiło się jednak, w uzasadnieniu, stwierdzenie, iż nie do końca taka forma głosowania zapewnia wykonanie czynnego prawa wyborczego, skoro głos wpływający do komisji wyborczej w kraju po zakończeniu głosowania zostaje niszczony bez otwierania; decydujący jest monet wrzucenia koperty z głosem do urny, co musi nastąpić w dniu zarządzonych wyborów
  7. jesienne wybory parlamentarne w trybie Kodeksu wyborczego - co jest o tyle zrozumiałe, że skoro uchylił wcześniejsze przepisy regulujące wybory, i obowiązuje przed ich terminem, to dziwne by było, gdyby miały zostać zarządzone w trybie innych przepisów niż ów kodeks właśnie; zastosowanie znajdzie co do samych wyborów, a także do kampanii wyborczej je poprzedzającej (z zastrzeżeniem uznania za niekonstytucyjny zapisu w punkcie 4).
Tyle co do samej treści orzeczenia i jego tez.

Trochę refleksji. Bo jest o czym. Bo rzadko się zdarza, aby złożono do jednego orzeczenia aż 9 zdań odrębnych przez sędziów ze składu orzekającego, co miało miejsce w tym przypadku. Jak to skomentował Andrzej Jankowski z GP: "Okazało się, że najbardziej niezadowoleni z wyroku są sędziowie, którzy go wydali". Ironiczne, ale trudno odmówić racji. Owe zdania odrębne można podzielić na 3 grupy:
  • sędziowie Cieślak, Gintowt-Jankowicz, Granat, Hermeliński, Liszcz i Zubik uznali, że skoro Trybunał - słusznie - uchylił przepis, który uzależniał tryb przeprowadzenia wyborów (według starego czy nowego prawa) od daty ogłoszenia wyborów przez prezydenta ponieważ naruszał zasadę pewności prawa, zatem konsekwencją tego uchylenia powinno być przeprowadzenie wyborów na starych zasadach; kodeks był od uchwalenia kilka razy nowelizowany, więc złamano zasadę, że prawo wyborcze można zmieniać najwyżej na sześć miesięcy przed wyborami; dodatkowo europejskie zasady wyborcze zalecają, by nowe prawo wyborcze obowiązywało nie w najbliższych, ale w kolejnych wyborach, by parlamenty nie uchwalały prawa pomyślanego pod aktualną sytuację polityczną
  • sędziowie Kotlinowski, Rzepliński i Wronkowska nie zgodzili się z tym, że konstytucja rozstrzyga o jednodniowych wyborach; sędzia Wronkowska (specjalistka od technik legislacyjnych) podkreślała, że w prawie najczęściej używa się liczby pojedynczej (np. kierowca, obywatel), kierując przepis do całej grupy, więc taka wąska interpretacja językowa jest błędna (przykład wyroku Trybunału sprzed paru lat, w którym uznał, iż z przepisu zakazującego trzymania na wsi "chartów lub ich mieszańców" (bo kłusują) nie wynika, że można trzymać jednego charta - choć mowa jest literalnie o ilości większej niż 1);zatem sformułowanie, że wybory ogłasza się "na dzień" - np. wolny od pracy - ma charakter techniczny, nie dotyczą zasad podstawowych, jak równość czy bezpośredniość wyborów, nie mówiąc o tym, że nie istnieje wartość konstytucyjna sprzeciwiająca się dwudniowym wyborom; sędzia Rzepliński podkreślił, że TK nieraz orzekał tak, by poszerzać możliwość korzystania z konstytucyjnych praw i wolności
  • sędziowie Cieślak i Liszcz uznali, że głosowanie przez pełnomocnika łamie zasadę bezpośredniości i tajności wyborów, a także zasadę równości, bo pełnomocnik ma de facto dwa głosy, a nie jeden, nie mówiąc o tym, że może nie zastosować się do instrukcji mandanta; wskazali, że zamiast odsyłać osoby niepełnosprawne i starsze do pełnomocnika, należy im zapewnić dostępność lokali wyborczych; sędzia Hermeliński za niekonstytucyjne uznał głosowanie korespondencyjne - orzeczenie Trybunału jest wewnętrznie sprzeczne, bo dopuszcza głosowanie korespondencyjne, w którym procedura trwa wiele dni, a nie dopuszcza wyborów dwudniowych.
Przede wszystkim - wg mnie - trudno któremukolwiek ze stanowisk powyższych zdań odrębnych odmówić słuszności. Dziwi mnie, że orzeczenie w takim kształcie zapadło, nie rozumiem tego. No chyba, że chodziło o to, aby dużo zmienić, zamieszać, uchwalić kodeks, ponowelizować go, po czym de facto... większość pozostała taka, jaka była pod rządami poprzednich przepisów. 

Po kolei. 
  1. Wychodzi na to, że wolność słowa nie pozwala uwolnić społeczeństwa od wrzeszczących zewsząd billboardów wyborczych o powierzchni ponad 2 m kw. Parlamentarzyści najpierw stwierdzili, że nie jest ona - owa wolność w postaci billboardów - potrzebna, po czym jednak uznali, że chyba tak, i że dotychczasowe brzmienie kodeksu ową wolność narusza. Tylko czy ktokolwiek, poza nimi i w tych konkretnych okolicznościach, uważa te plakaty za przejaw wolności słowa? Poza tym - jak się ma sytuacja, gdy ugrupowania dysponujące większymi możliwościami finansowymi będą miały lepsze warunki do prowadzenia kampanii wyborczej niż ugrupowania ubogie czy nowo powstałe - do zasady równości? 
  2. Mój faworyt. Skąd pomysł, że sformułowanie dzień wolny odnośnie wyborów, bez jednoznacznego wskazania w stylu tylko i wyłączniejedynie oznacza, że wybory zgodnie z prawem mogą być tylko i jedynie w dzień wolny od pracy? Przecież zorganizowanie ich i w sobotę, i w niedzielę nie oznacza, że nie będą zorganizowane w dzień wolny od pracy - będą, w niedzielę, i poza tym w sobotę. Zagwarantowanie możliwości głosowania w dzień wolny od pracy przecież nie wyłącza możliwości umożliwienia (masło maślane...) głosowania w jeszcze jeden dzień. Tym bardziej zastanawia mnie to, że sprawie Kp 3.09 ten sam TK uznał... dwudniowe głosowanie do PE za zgodne z Konstytucją.
  3. Jedyne, z czym można się zgodzić jednoznacznie. Nie dość, że nie ma tu żadnego naruszenia, to jeszcze powiedziałbym wręcz - dopiero taka forma pozwala jakąkolwiek równość materialną wyborów do Senatu oddać. Czekam na rezultaty inicjatywy Obywatele do Senatu - ciekawe, ilu i jakich kandydatów do Parlamentu uda im się tam umieścić. Natomiast należy pamiętać jednocześnie, że - o ile jest to utrudnienie, i dobrze, dla etatowych senatorów z klucza partyjnego - to jednak może oznaczać, iż do Senatu dostaną się osoby popularne i będące np. dużymi pracodawcami w danym regionie, w myśl zasady: pracujesz u mnie, to zagłosuj na mnie. Przykład jaskrawy, acz świeży - senator Henryk Stokłosa, uciekający do Senatu przed wymiarem sprawiedliwości. I dostał się tam bez problemu, jako znany pracodawca w swoim regionie.
  4. Słusznie, zmiany jako naruszające zasadę braku nowelizacji na pół roku przed wyborami, zostały uznane za niekonstytucyjne. Jednak nie jest to rozwiązanie idealne. Owszem, te zostały uwalone. Skoro jednak Kodeks wyborczy obowiązuje, to o ile zostanie znowelizowany (po raz, będzie teraz, 6, w mniej niż rocznej jego historii), to kolejne zmiany jak najbardziej wejdą w życie. Bo nie zostały zaskarżone, pomimo takiej samej niekonstytucyjności, jak przepisy będące przedmiotem rozważania TK w omawianym orzeczeniu.
  5. Wydaje mi się, że bezpośredniość głosowania zawsze tłumaczona była jako osobisty akt - głosowanie, fizyczne oddanie głosu, zaznaczenie wyboru i wrzucenie do urny - przez obywatela-wyborcę. Tym bardziej, co sam TK z uzasadnieniu zauważył, nie ma żadnej gwarancji, że pełnomocnik zagłosuje w ogóle w sposób, w jaki by sobie tego życzył udzielający mu pełnomocnictwa. W ten oto sposób dochodzimy do swoistego absurdu - w połączeniu z argumentacją do 2 - gdzie zasada bezpośredniości w osobie pełnomocnika doznaje rozwinięcia, podczas gdy niedziela w kontekście zapisu o dniu wolnym od pracy, w zestawieniu z sobotą przestaje oznaczać dzień wolny od pracy. Moja rada - zamiast kombinować odnośnie głosowania przez pełnomocnika, radziłbym się skupić na wprowadzeniu głosowania przez internet.
  6. Założenie jest takie, że miało to być udogodnienie - i dobrze, bo jeśli mieszka się np. w Turcji, gdzie pewnie możliwość głosowania jest gdzieś w Alanyi i Ankarze, to ktoś mieszkający gdzieś pomiędzy może mieć problem z dotarciem do lokalu wyborczego. Tylko że nie wyszło, skoro nie jest to skonstruowane w taki sposób, że ważnie oddany głos... może być nieważny, bo nie dotrze na czas do lokalu wyborczego, aby trafił do urny w taki sposób, aby mógł zostać zliczony z oddanymi w sposób podstawowy, bezpośrednio w lokalu.
Reasumując - i tak ogólnie - jak można mówić o sensowności, stabilności i prawidłowości ustawy (kodeksu wyborczego) uchwalonej niespełna rok temu, szumnie reklamowanej o wiele wcześniej, która przez te kilka miesięcy doczekała się 5 nowelizacji, w sporej części uznanych za niekonstytucyjne? Nie można. I przykre jest to, że TK - zamiast stwierdzić taki stan wprost - właściwie to uznał konstytucyjność większości przepisów po prostu błędnych; ograniczając się do zaakcentowania w formie smaczków-zdań odrębnych tego, że... właściwie to są za, a nawet przeciw. 

środa, 20 lipca 2011

Przepychanki wokół projektu ustawy o państwowych egzaminach prawniczych

Wokół projektu ustawy o państwowych egzaminach prawniczych głośno jest od dość dawna. Zdaniem pomysłodawców, m.in. PO, ma on stanowić alternatywę dla pracy w zawodzie dla osób posiadających tytuł magistra prawa, a nie posiadających ukończonej odpowiedniej aplikacji (radcowskiej lub adwokackiej). Sejmowa podkomisja, zajmująca się projektem, obraduje (z przerwą) od 30.06.2011. Miała się zebrać 14.07.2011, jednakże przewodniczący podkomisji Wojciech Wilk (PO) odwołał je, nie podając przyczyny ani nie informując o powyższym wcześniej członków podkomisji. 

Co przewiduje ustawa? Absolwenci studiów prawniczych mogli by:
  • udzielać porad prawnych
  • sporządzać opinie prawne i umowy
  • występować przed organami administracji publicznej 
  • występować przed sądami rejonowymi (z wyłączeniem spraw karnych, karnych skarbowych i rodzinnych)
W maju posłowie Robert Węgrzyn i Robert Kropiwnicki złożyli poprawki, które zachwiały uzyskany wcześniej kompromis. Opinię do projektu przygotowało już Biuro Analiz Sejmowych, które zwróciło uwagę na następujące wątpliwości:
  1. natury konstytucyjnej - o ile bowiem nowelizacja art. 87 KPC nie stanowi problemu, to problematyczna jest możliwość świadczenia porad prawnych przez taką osobę 
  2. w zakresie konstytucyjnej zasady (art. 2 K RP) ochrony zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa - dopuszczenie bowiem magistrów prawa do podstawowych czynności prawniczych bez zabezpieczenia dostatecznych prawnych gwarancji odpowiedniej jakości wykonywania tych czynności stoi bowiem w sprzeczności z orzecznictwem TK, z którego, z uwagi na potrzebę ochrony odbiorców pomocy prawnej, wynika, że działalność ta nie może zostać pozostawiona przez władze publiczne swobodzie tożsamej ze swobodą działalności gospodarczą, na zasadach wolnorynkowych 
Z tego, ile razy temat powraca na pierwsze strony gazet, widać absolutny brak porozumienia i rozbieżność stanowisk samych tylko członków podkomisji. Nie wspominając o tym, ile sprzecznych i skrajnych emocji te prace legislacyjne wywoływały i wywołują nadal w środowisku prawników, korporacji prawnych. 
Władze PO jednak nadal deklarują, iż ustawa ma zostać uchwalona w obecnej, kończącej się, kadencji sejmu. 

Moje zdanie? Przychylam się do zastrzeżenia nr 2. Sporo się naoglądałem - czy to wystąpień na żywo na sali rozpraw, czy wywodów w formie pism procesowych - pełnomocników przynajmniej z nazwy fachowych (bez obrazy dla adwokatów i radców w ogólności). Niestety, poziom tych wypowiedzi był czasami po prostu żenujący, ludzie ci ośmieszali się jawnie. A o tym, co zaprezentowała pewna pani, rzekomo pełnomocnik (umowa "stałego" [aha...] zlecenia w pewnej spółdzielni mieszkaniowej) w serii pozwów o zapłatę, na których sąd musiał - zamiast nakazu - wyjść na salę tylko po to, żeby oddalić pozwy w części, ponieważ owa osóbka nie wiedziała, co to zakaz anatocyzmu i jak się (od kiedy) te odsetki liczy... 

Reasumując - nawet obecne aplikacje kończą osoby po prostu niekompetentne. Ułatwianie uzyskania jakichkolwiek, nawet w ograniczonym zakresie, kompetencji w postaci umocowania do działania ludzi tylko z dyplomem mgr to po prostu pomyłka. Dla mnie - bez znaczenia. Nie jestem radcą, choć mam nadzieję nim zostać. Nie interesuje mnie kwestia konkurencyjności - że takie osoby będą zapychały rynek usług prawnych i stanowiły konkurencję. Pracuję w pewnej niszowej dziedzinie prawa i nie martwię się o zatrudnienie, taka osoba z ulicy nie stanowi dla mnie żadnego zagrożenia. Za to może, zamiast pomóc, jeszcze bardziej skomplikować sytuację prawną osób, na których rzecz potencjalnie ma działać - ze zwykłej niewiedzy. Narazić ich na szkody po prostu brakiem wiedzy. Czy o to chodzi? Może i pełnomocnicy fachowi będą zacierać ręce - tacy ludzie będą szukali pomocy dalej, przejechawszy się na tzw. doradcach, i pewnie przyjdą do nich. Tylko nie o to chodzi - a o to, aby pomoc prawną świadczyły osoby kompetentne. 5 lat na wydziale prawa to zdecydowanie za mało, aby o kompetencji mówić. Niektórym nawet 3 kolejne lata aplikacji nie wystarczą. 

środa, 13 lipca 2011

Luki w projekcie odwróconej hipoteki i odpowiedzialność za treści w internecie

Nie tak dawno pisałem o projekcie odwróconej hipoteki - Fundacja na rzecz Kredytu Hipotecznego w liście do MF zwróciła uwagę na brak należytej ochrony interesów największej grupy odbiorców, do których kierowana jest oferta odwróconych hipotek:
  • brak obowiązku konsultacji z wykwalifikowanym doradcą przed zawarciem umowy odwróconego kredytu - co może skutkować wykorzystywaniem niewiedzy klientów przez pracowników banku w toku zawierania umów
  • brak jasno sprecyzowanego wymogu badania przez instytucję kredytującą wiarygodności kredytowej (nie zdolności kredytowej) potencjalnego kredytobiorcy - punktem odniesienia ma być tu historia kredytowa klienta, jednak trudno o taką w wypadku emerytów
  • brak jasności co do tego, jak zawarcie umowy odwróconej hipoteki wpłynie na możliwość z przywilejów socjalnych przez klienta (zniżki czynszu, pomoc społeczna) - brakuje jednoznacznego wskazania, iż środki uzyskane z hipoteki nie będą stanowiły dochodu (podstawy wyliczania i przyznawania świadczeń)
  • brak sprecyzowania pojęcia rozporządzenia w kontekście nieruchomości - przez co nie wiadomo do końca, co będzie mógł zrobić z nieruchomością klient, a do czego konieczna będzie zgoda banku.
>>>

08.07.2011 zapadło ciekawe orzeczenie SN dotyczące odpowiedzialności za treści publikowane na stronach www (sygnatura IV CSK 665/10).

Otóż obywatel pozwał pewien urząd miasta za obraźliwe treści pod jego adresem, opublikowane z komputera należącego do urzędu. Sprawa dotyczyła tego, że ów obywatel anonimowo w lokalnym portalu gazety opublikował list, zarzucając urzędnikom korzystanie z sauny w godzinach pracy. Oczywiście, pod tekstem była możliwość komentowania, i m.in. pojawiły się tam wpisy szkalujące autora listu w jego ocenie - konkretnie, wskazujący jego dane personalne i sugerujący, że ową publikacją załatwia prywatne sprawy. Po zgłoszeniu sprawy przez pokrzywdzonego na policję okazało się, że komentarz został opublikowany z adresu IP przynależnego do miejskiego ośrodka sportowego. Autora nie udało się ustalić - komputer z którego korzystało wiele osób, brak konieczności logowania.

Pozew cywilny został przez sądy dwóch instancji oddalony - nie można mówić o naruszeniu dóbr osobistych w sytuacji, gdy na żądanie pokrzywdzonego wpis został usunięty niezwłocznie, a tak wyglądało to w tej sytuacji. Swoje roszczenia skierował więc do miasta - z tytułu braku nadzoru nad wspomnianym komputerem, który by umożliwił wskazanie autora obraźliwego komentarza.

Przed SN pełnomocnik powoda wskazywał, iż naruszono dobre imię klienta, a także na to, że wina miasta polegała na braku kontroli dostępu do komputerów np. w postaci konieczności logowania przed skorzystaniem - wywodząc, iż wobec braku możliwości wskazania sprawcy, miasto odpowiada na zasadzie tzw. winy organizacyjnej (415 KC).

SN nie nakazał przeprosin; sędzia Irena Gromska-Szuster wskazała, że:
podstawową jego [internetu] cechą  jest anonimowość, z której zresztą powód także korzystał, i nie ma generalnego obowiązku kontrolowania, kto dokonuje wpisów. Taki obowiązek, wynikający z ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, dotyczy tylko niektórych usług (transakcji),  trzeba także usuwać dane po uzyskaniu wiarygodnej wiadomości o ich bezprawnym charakterze.
Co ciekawe, SN uznał, iż mogło dojść do naruszenia dóbr osobistych powoda, jednakże wskazana podstawa prawna stanowiła punkt wyjścia do żądania odszkodowania, nie zaś przeprosin.

Powstaje teraz problem. Jak osoba poszkodowana ma dotrzeć do danych naruszającego jego dobra, w celu pozwania go? Skoro komputer wykorzystywany publicznie - to jak ustalić, kto wpisał i opublikował z danego IP ten właśnie tekst? 

piątek, 1 lipca 2011

Leasing konsumencki

Rząd robi narodowi dobrze. Czy to jednak słuszne? O krajach przejadających wszystko i bankrutujących z powodu życia ponad stan - vide Grecja chociażby - głośno co rusz, a i na naszym podwórku coraz więcej osób wydaje więcej, niż ma. Jednak - jako że zbliżają się wybory - wyborców należy przekonać, że koalicja rządząca jest dzebeściak (cytując Stefana "Siarę" Siarzewskiego z Kilera). A skoro ludzi już nawet na kredyty nie stać - trzeba im dać coś, co jeszcze łatwiej będzie otrzymać. Remedium - leasing konsumencki, czyli nowa konstrukcja prawna, jaka weszła w życie z dniem dzisiejszym.

Teoretycznie - nic nowego, i było to możliwe wcześniej. Ale tylko teoretycznie. Chodzi o konstrukcję przepisów o podatkach dochodowych, a także sprzeczności z ustawą o kredycie konsumenckim, przez co zawieranie - wg starych przepisów - umów leasingowych z konsumentami było, delikatnie rzecz biorąc, mocno ryzykowne. 

Co na tym zyska rząd? Pieniądze w budżecie - zwiększy się ilość sprzedanych choćby samochodów. Więcej nowych samochodów to także mniej spalin emitowanych do środowiska - więc jeszcze bonus w zakresie ochrony środowiska. 

W sumie - co to ten leasing w ogóle jest? Fakt, nie napisałem. Człowiek chce coś mieć, ale go na to nie stać - do tej pory mógł wziąć kredyt, na który, niestety, także czasami nie było go stać. Teraz za to może wziąć przedmiot w leasing - korzystać z niego za zgodą właściciela i po regulowaniu (miesięcznie) ustalonych opłat. Zaś po zakończeniu umowy - rzecz wykupić. 

Co ciekawe, leasing konsumencki w UE jest konstrukcją prawną bardziej niż popularną - na tej zasadzie użytkowane jest, szacunkowo, od 15 do 30% wszystkich samochodów. Z szacunków z kolei Polskiego Związku Leasingu wynika, że w Polsce powinien on stanowić ok. 11% leasingu w ogóle, co daje kwotę ok. 4 000 000 zł. 

Przedmiot leasingu może być szeroki - nie tylko samochody, ale także łodzie, motory, RTV i AGD. Co ważne - uzyskanie, zawarcie umowy ma być o wiele szybsze i prostsze w stosunku do dotychczasowych procedur kredytowych. Co więcej - oferta ta będzie dostępna nie tylko dla osób zatrudnionych w oparciu o umowę o pracę, ale także pracujących na zlecenia, czy wykonujących wolne zawody, zatrudnionych na umowę o dzieło. Jest to zrozumiałe - jako że własność przedmiotu umowy pozostaje u leasingodawcy - więc i ryzyko w trakcie umowy jest mniejsze. 

Są także minusy - brak możliwości skorzystania przez zawierającego umowę z tzw. tarczy podatkowej (zaliczenia płaconych rat leasingowych do kosztów podatkowych). Odpada także rozliczanie VATu związanego z ratami. Niewiele wiadomo o kosztach - poza tym, że na pewno nie będą wyższe niż przy kredytach, i że najprawdopodobniej będą na zbliżonym poziomie. Pamiętać należy - na przykładzie samochodów - że firmy leasingowe mają zazwyczaj u dilerów samochodowych wypracowane spore rabaty, przez co wysokość zobowiązania zawierającego umowę i tak będzie niższa niż w wypadku zakupu samochodu na zasadach zwykłego kredytu u tego samego dilera. 

Ile będzie kosztował wykup przedmiotu leasingu po zakończeniu umowy? W wypadku przedsiębiorców - przyjęto 1% (przy umowie na 4 lata) albo 19% (furgonetki - umowa na 3 lata). Zasada jest prosta - im dłuższa umowa, tym niższa kwota do wykupu. Inna sprawa - rozwiązanie to sprawdzało się na pewno w wypadku przedsiębiorców - wiadomo, auta firmowe eksploatowane są o wiele mocniej niż prywatne, zatem ich wartość zdecydowanie szybciej ulega obniżeniu. Trudno więc oczekiwać, aby analogiczne kwoty wchodziły w grę przy leasingu konsumenckim - będą one, stosownie do stanu samochodu, najpewniej odpowiednio wyższe.

W zakresie formalności klient potrzebował będzie dowodu osobistego, innego dokumentu ze zdjęciem, potwierdzenia wysokości otrzymywanego wynagrodzenia. Oczywiście to on zostanie obciążony kosztami całej umowy - ubezpieczenie, rejestracja, wymiana dowodu rejestracyjnego na tzw. twardy. Umowa będzie mogła być zawarta na okres także bardzo krótki - np. kilka miesięcy (w wypadku przedsiębiorców - minimum 2 lata). 

Większość firm wstrzyma się najpewniej z wprowadzeniem ofert leasingu konsumenckiego do oferty od razu - czekając na wejście w życie nowej Ustawy o kredycie konsumenckim (18.12.2011), w której zostanie podane, jakie umowy leasingowe będą jej podlegały, a także którą zostanie wprowadzony jednolity formularz wskazujący precyzyjnie całość kosztów umowy (w tym ubezpieczenia, zabezpieczenia). Należy zatem przyjąć, że pełna oferta leasingu konsumenckiego pojawi się na rynku najpewniej na przełomie roku.