środa, 18 listopada 2015

Ułaskawienie Mariusza Kamińskiego - na granicy, czy z przekroczeniem prawa?

Wczoraj 17 listopada 2015 r. Prezydent RP Andrzej Duda skorzystał z - przysługującej mu na mocy art. 139 Konstytucji RP - prerogatywy w postaci prawa łaski w stosunku do (mianowanego dzień wcześniej) ministra-członka Rady Ministrów Mariusza Kamińskiego

Przypomnijmy, Mariusz Kamiński jako szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego wyrokiem Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie z dnia 30 kwietnia 2015 r. został uznany winnym nadużycia prawa przy prowadzeniu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) działań w tzw. aferze gruntowej w 2007 r. Sąd ten uznał, iż CBA podżegało do korupcji, nie było podstaw prawnych i faktycznych do wszczęcia operacji ws. odrolnienia gruntu w ministerstwie rolnictwa; ustalono bezprawne podsłuchiwanie kilkudziesięciu osób jako złamanie prawa do prywatności, jak również preparowano fikcyjne dokumenty. W efekcie, Kamiński został skazany na karę 3 lata pozbawienia wolności oraz zakaz zajmowania stanowisk publicznych na 10 lat. 
Jak podkreślił sędzia Wojciech Łączewski, bohaterom tzw. afery gruntowej - Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. - nie zarzucono korupcji, lecz płatną protekcję - czyli powoływanie się na wpływy w instytucjach publicznych w zamian za obietnicę za łapówkę załatwienia sprawy. - Wobec wiarygodnej informacji o płatnej protekcji CBA miało obowiązek rozpoznać zagadnienie korupcji w resorcie rolnictwa, a tego nie zrobiono, lecz od razu zarządzono operację specjalną - zrobiono to zbyt wcześnie - mówił. Sąd uznał, że na tamtym etapie nie było wiarygodnej informacji o przestępstwie. Według sądu do 31 sierpnia 2007 r. CBA w żadnej prowadzonej przez Biuro sprawie nie miało prawnej możliwości użycia funkcjonariusza pod przykryciem - bo on maskuje się wytworzonymi dokumentami na fałszywą tożsamość. - Dopiero po tej dacie prezes rady ministrów wydał rozporządzenie, które reguluje zasady takiego kamuflażu - zauważył sędzia Łączewski. Jak przypomniał, uprzedzał o tym Zbigniew Wassermann - wówczas minister-koordynator służb specjalnych, a potwierdziła to ówczesna ekspertyza prawna dr hab. Krystyny Pawłowicz. (http://www.tvn24.pl)
Pomijając sympatie czy też antypatie polityczne, jedno powiedzieć należy jasno. Nie wynika to oczywiście z różnej maści programów telewizyjnych - "sędzia Anna Maria Wesołowska", "Sąd rodzinny", "Magda M.", "Prawo Agaty", czy choćby "Czyja wina?" (dramat po prostu), gdzie sąd cywilny orzeka w pięcioosobowym składzie, sędziowie noszą togi z niebieskimi żabotami, a najczęstszym sformułowaniem pełnomocnika w procesie jest "sprzeciw!" - czym sugeruje się przeciętny obywatel tego kraju. Ale wyroki sądowe nie biorą się z powietrza. Czy w sprawie karnej, czy cywilnej, czy administracyjnej, sąd bada zgromadzony w sprawie materiał dowodowy - dokumenty, zeznania, inne środki dowodowe. Treść wyroku - kierunek rozstrzygnięcia (w sprawie karnej - skazanie lub uniewinnienie), jak i jego sentencja (w przypadku skazania - jaka kara, jaki wymiar) - to wypadkowa tego, co zostało ustalone w postępowaniu dowodowym. 

Twierdzenie, że wyrok jest "polityczny", sprawa była "ustawiona", że jest to "spisek", "skandal" itp. to po prostu demagogia i pustosłowie - byle głośniej. Nie żyjemy w czasach poprzedniego - podobno jedynego słusznego - ustroju, kiedy faktycznie dochodziło w tym zakresie do oczywistych i ewidentnych nadużyć ze strony władz PRL, co odzwierciedlały niektóre wyrok sądowe. Jeśli sąd karny kogoś skazuje, to znaczy że znalazł ku temu podstawy. A jeżeli ustne motywy rozstrzygnięcia - publicznie dostępne - są tak jednoznaczne, to znaczy po prostu że sprawa taka właśnie była.

Oczywiście, Kamiński skazany został nieprawomocnie i wywiódł apelację od tego wyroku. Nikt nie twierdzi, że było inaczej. Sprawa pozostaje więc otwarta - bowiem nie był on prawomocnie skazany wyrokiem sądu karnego. 

Co więcej, pojawiają się konkretnie uzasadnione głosy o niedopuszczalności takiego działania, w tym ciekawy głos Mikołaja Małeckiego - skoro brak prawomocnego skazania wyrokiem sądu karnego, zatem zgodnie z art. 5 par. 1 KPK w związku z art. 42 ust. 3 Konstytucji RP, w kontekście czego miało by zostać zastosowane prawo łaski? Art. 139 Konstytucji RP lakonicznie mówi tylko, iż Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski (przy czym prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu). 

W podobnym tonie wypowiada się konstytucjonalista prof. Wiesław Skrzydło, wskazując, iż "akt łaski jest to całkowite lub częściowe darowanie sprawy skutków kary orzeczonej prawomocnym wyrokiem sądu" (W. Skrzydło, Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej, Komentarz, wyd. V, Zakamycze 2002, s. 181). 

Ponadto, komentatorzy powołują się (błędnie pisząc o wyroku...) na postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 09 czerwca 2006 r., WO 7/06, w uzasadnieniu którego Sąd Najwyższy wskazał wprost, iż:
Sytuacja ta ma również decydujące znaczenie dla dalszego biegu postępowania o ułaskawienie. Postępowanie to umieszczone zostało w dziale XII Kodeksu postępowania karnego zatytułowanym: ,,Postępowanie po uprawomocnieniu się orzeczenia". Tak więc, przedmiotem podejmowanych czynności musi być orzeczenie spełniające dodatkowo warunek prawomocności.
Również były minister sprawiedliwości dr hab. Zbigniew Ćwiąkalski wskazał, iż to pierwszy przypadek, gdy prezydent nie czeka na wyrok sądu drugiej instancji. To jest zgodne z prawem, ale w następnym etapie prezydent może zechcieć ułaskawiać in blanco, na przyszłość.

Wydaje się więc - pomimo braku uregulowań szczegółowego trybu postępowania ułaskawieniowego - nie może to oznaczać, iż w tym zakresie Prezydent RP pozostaje nieskrępowany niczym, w szczególności samą ustawą zasadniczą (tu szczególnie art. 42 ust. 3 - zgodnie z którym każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu). 

Tak czy inaczej, powyższe działanie prezydenta Andrzeja Dudy budzi mój niesmak. Jak mówi filozof, "cze­go nie zab­ra­nia pra­wo, zab­ra­nia wstyd" (Seneka Młodszy). Nie dziwię się, powiem szczerze, komentarzom sugerującym, że takiej bezczelności nie było nawet za czasów rządów SLD czy też mówiącym o wypowiedzeniu wojny zwykłej przyzwoitości - bo jest to sytuacja bez precedensu. Trudno także w tym kontekście rozumieć - wypowiedziane dosłownie przed chwilą - słowa expose premier Beaty Szydło "Koniec z arogancją władzy i pychą" - które to określenia siłą rzeczy kojarzą się właśnie z takim a nie innym działaniem Prezydenta RP, mając na uwadze, że mowa o znanym i zasłużonym członku jego własnej jeszcze niedawno partii (z członkostwa w której zrezygnował 2 dni po wyborze). 

Jak wskazuje zresztą prof. Tomasz Grzegorczyk - zwolennik teorii o możliwości dowolnego stosowania prawa łaski przez prezydenta:
To prezydent nadaje znaczenie tym pojęciom, jednakże jego wybór podlega ocenie opinii publicznej, a stosowanie prawa łaski nie może naruszać pewnego minimalnego progu akceptacji społecznej. Działanie w tej dziedzinie wbrew społecznym odczuciom sprzyjałoby umacnianiu prymatu polityki nad prawem, co stanowi zagrożenie dla zasad demokratycznego państwa prawnego
Czy Andrzej Duda ułaskawił bezprawnie? Nie do mnie należy ocena - natomiast skłaniam się, niestety, do tego wniosku. Tak czy inaczej, niesmak pozostaje - tym bardziej, iż mówimy o człowieku z wykształceniem prawniczym, posiadającym tytuł doktora prawa. 

1 komentarze:

Prawo czy lewo? pisze...

I kolejny głos w dyskusji - niestety, z podobną konkluzją - http://www4.rp.pl/Opinie/311189913-Ulaskawienie-nieskazanego-Mariusza-Kaminskiego-a-konstytucja.html

Prześlij komentarz