poniedziałek, 14 grudnia 2015

Kara umowna od operatora - za utrzymanie karty SIM czy aktywnego numeru?

W ostatnich dniach zrobiło się dość głośno odnośnie - nieokreślonego w zakresie daty, sygnatury, dokładnego oznaczenia sądu - wyroku, który miał zapaść w przedmiocie powództwa operatora telefonii komórkowej wniesionego przeciwko klientowi tejże sieci, oddalonego ostatecznie, rzekomo prawomocnie. 

Sprawę nagłośniono w kontekście tego, że oddalone powództwo miało dotyczyć żądania przez operatora zapłaty kary umownej przewidzianej w sytuacji wcześniejszego rozwiązania umowy terminowej przez klienta. 

Stan faktyczny stary jak świat i znany chyba każdemu, kto posiada abonament telefoniczny. Operator daje telefon taniej - a klient "uwiązuje się" do operatora obwarowaniem w postaci zapisu dotyczącego kary umownej; chcesz uciec od operatora - płacisz, zazwyczaj stosowną część udzielonej zniżki na dane urządzenie, przeliczoną proporcjonalnie do różnicy pomiędzy okresem, na jaki zawarto umowę, a czasem pozostałym do jego upłynięcia. 

Sprawę opisał na początku grudnia Dziennik Internautów, zastrzegając, iż powołuje się na niejaką Gazetę Lubuską. Trudno dociec, o co dokładnie chodzi - jako że Gazeta Lubuska strzeże swych zasobów i udostępnia je za opłatą wróć! z niezrozumiałego powodu widzę teraz artykuł cały :)

Mecenas Drobek dokładnie przyjrzała się umowom na świadczenie usług sieci telefonii komórkowej, której operator zażądał kar umownych od abonenta. Okazało się, że kara finansowa miała być zapłatą za to, że abonent nie utrzymuje już w aktywności swoich kart sim. Taki właśnie obowiązek nakładała na niego umowa. Utrzymanie w aktywności kart sim leży jednak w gestii operatora, a abonent płaci jedynie za świadczone mu usługi telekomunikacyjne. – W umowach doszło więc do obejścia prawa i naliczenia kar umownych pod pozorem naruszenia świadczenia niepieniężnego czyli utrzymania karty sim, co leży tylko w gestii operatora – tłumaczy mecenas Drobek. Sąd po zapoznaniu się z materiałami oraz umowami przyznał rację przedsiębiorcy z Wolsztyna. Uznał, że w warunkach umów doszło do obejścia prawa pod pozorem nałożenia na abonenta obowiązku utrzymywania w aktywności kart sim. – Obowiązek abonenta sprowadza się jedynie do opłaty za świadczone usługi – tłumaczy adwokat z Zielonej Góry. Kartę sim w aktywności ma utrzymać operator i tylko on ma do tego niezbędne narzędzia. Wyrok jest prawomocny. Obowiązek utrzymywania w aktywności kart sim znajduje się praktycznie we wszystkich umowach sieci komórkowych w kraju, a jest konstrukcją sztucznie wykreowaną przez operatorów sieci komórkowych tylko po to, aby naliczać kary umowne za zrywanie umów – tłumaczy mecenas Drobek. 
Klient miał zawrzeć kilkanaście umów abonamentowych, po czym w trakcie przewidzianego umową okresu świadczenia na jego rzecz usług przez operatora komórkowego zdecydował się na ich zerwanie - co spowodowało po stronie tegoż operatora wystąpienie z żądaniem zapłaty stosownych, wynikających z umów, kar umownych. Cytując, żeby być precyzyjnym:
Adwokat reprezentująca przedsiębiorcę ustaliła, że kara finansowa miała być zapłatą za to, iż abonent nie utrzymuje już w aktywności swoich kart sim. Rzecz w tym, że utrzymanie kart SIM w aktywności to jest sprawa operatora. Skoro tak, to abonent płaci jedynie za świadczone mu usługi telekomunikacyjne.
Ciekawa konstrukcja, prawda? Operator zażądał od klienta zapłaty kary umownej za to, co leżało w jego gestii i należało do jego obowiązków, bo trudno oczekiwać, żeby klient zapłacił operatorowi za to, że sam będzie utrzymywał (należącą do operatora) kartę SIM. 

Pomijając absurdalność takiego zapisu samą w sobie - zestawienie w taki sposób obowiązku ewidentnie obciążającego operatora z roszczeniem o zapłatę kary umownej przez klienta raczej musiało skończyć się właśnie tak, a nie inaczej, czyli sromotną porażką operatora komórkowego. 

Ja bym jednak wcale nie przesadzał z euforią - media bowiem przedstawiają ten, właściwie całkowicie niedookreślony, wyrok sądu jako przełom, który skutkować będzie gwałtownym zrywaniem przez klientów umów z operatorami komórkowymi, skoro działanie takie nie będzie pociągało za sobą konieczności zapłaty kary umownej. Spokojnie. Nie jest tak łatwo. 

Zajrzałem do mojej własnej "lojalki" komórkowej (mniejsza o operatora - nie reklamuje go Tomasz Kot) i oto jak jest to sformułowane:


Par. 3 umowy mówi więc o obowiązkach moich jako klienta operatora - a więc utrzymanie aktywnego numeru przede wszystkim. Tak nazwane i nie inaczej. Żadne zastrzeżenie "utrzymania aktywności karty SIM", jak w omawianej sprawie (bez bazowania na konkretach) - wskazanie wprost na utrzymanie aktywności numeru danego telefonu. 

Chyba, że o to właśnie chodzi we wspomnianej sprawie i takie samo sformułowanie było w badanej przez ów, bliżej nieokreślony sąd, które zostało niedokładnie przytoczone. Ale tego nie wiemy

Konsekwencje wypowiedzenia umowy (tu - aneks - jako że jest to już n-ty do moich umów) wynikają z par. 5 ust. 1 dokumentu. Jest zatem odesłanie do par. 3 w związku z przyczynami po stronie abonenta. Podstawa żądania nie jest nazwana wprost karą umowną - ale "roszczeniem z tytułu ulgi", wskazanym kwotowo, które zostanie proporcjonalnie pomniejszone, zgodnie z par. 5 ust. 2. 

W mojej ocenie, opisywany przypadek to ewidentny błąd danego operatora - co może stanowić furtkę dla pewnej grupy abonentów, którzy taki zapis mają w swoich umowach i aneksach. Ale, jak podaje Dziennik Internautów:
Jak dotąd uzyskaliśmy tylko komentarz Orange. Jego rzecznik Wojciech Jabczyński powiedział nam tylko, że ta sprawa nie dotyczyła Orange, a umowy tego operatora na świadczenie usług telekomunikacyjnych nie zastrzegają kar umownych z tytułu braku utrzymania aktywnych numerów.
Hmm, w kontekście przytoczonych przeze mnie zapisów mojej umowy nie bardzo trzyma się to przysłowiowej kupy - skoro dokładnie takie zastrzeżenie jest w aneksie powyżej. Tego właśnie operatora. 

Ja osobiście nie zaryzykuję przeszło 1.000 zł na zerwanie umowy z operatorem i narażenie się na karę umowną - jednakże jestem bardzo ciekaw: jaki dokładnie był zapis tej umowy, który tak miał zostać oceniony przez sąd. Bo jeśli miało by to być sformułowanie "utrzymanie aktywnego numeru" tak, jak u mnie - cóż, wyrok faktycznie można by uznać za przełomowy i otwierający nie tylko furtkę, ale wręcz wrota całe i uruchamiający lawinę.


Niewątpliwie, przypadku rozwiązania promocyjnej umowy przez abonenta operator telekomunikacyjny może się domagać zwrotu przyznanej ulgi. Nie może ona być jednak pobierana w pełnej wysokości, lecz pomniejszona proporcjonalnie do czasu obowiązywania kontraktu (decyzja nr RPZ 9/2015 Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów).

piątek, 11 grudnia 2015

Nowe rozporządzenia o wynagrodzeniach pełnomocników profesjonalnych

W chwili wytchnienia od klimatów trybunało-pochodnych, chciałem zwrócić uwagę na zmianę dość istotną dla szczególnie pełnomocników profesjonalnych - mianowicie realną podwyżkę od dnia 01 stycznia 2016 r. stawek minimalnych z tytułu zastępstwa procesowego przed sądami. 

Podstawę prawną stanowią tutaj;
Jest to działanie o tyle ciekawe, że przecież - po wielu latach przepychanek - od 01 sierpnia 2015 r. weszły w życie zmiany obydwu dotychczasowych rozporządzeń Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 r. (a więc sprzed 13 lat!), zarówno radcowskiego (Dz. U. z 2015 r. poz. 490), jak i adwokackiego (Dz. U. z 2015 r. poz. 461). 

Już w ramach tej, sierpniowej nowelizacji, doszło do szeregu zmian - opiszę je na przykładzie rozporządzenia radcowskiego:
  • 240 zł zamiast dotychczasowych 120 zł za opróżnienie lokalu mieszkalnego (par. 9 pkt 1)
  • 120 zł zamiast dotychczasowych 60 zł przy skargach na czynności komornika (par. 10 pkt 8)
  • 180 zł - ha! moje podwórko - zamiast dotychczasowych 60 zł za nawiązanie umowy o pracę, uznanie wypowiedzenia umowy o pracę za bezskuteczne, przywrócenie do pracy lub ustalenie sposobu ustania stosunku pracy (par. 11 ust. 1 pkt 1) - trzykrotna podwyżka
  • dopisano rozdział 3a czyli par. 12a-12e o stawkach w sprawach karnych i wykroczeniowych - jako konsekwencja rozszerzenia uprawnień radcowskich w nowym KPK - przy uchyleniu par. 13 i par. 14 ust. 1
  • 60 zł zamiast dotychczasowych 360 zł (sześciokrotna obniżka!) przy uznaniu postanowień wzorca umowy za niedozwolone (par. 14 ust. 3 pkt 2) - pisałem o szantażu klauzulami tutaj.
Co się zmienia od stycznia 2016 r.?

Przede wszystkim, to nie jest kolejna zmiana starych rozporządzeń z 2002 r. - a ich uchylenie i zastąpienie nowymi z 22 października 2015 r. (co wynika wprost - u radców - z par. 22 nowego rozporządzenia). 

Bardzo wyraźne jest podwojenie stawek liczonych od wartości przedmiotu sporu, a więc dawny par. 6 rozporządzenia radcowskiego - od stycznia 2016 r. jako par. 2 nowego rozporządzenia:

§ 2. Stawki minimalne wynoszą przy wartości przedmiotu sprawy:
1) do 500 zł - 120 zł;
2) powyżej 500 zł do 1500 zł - 360 zł;
3) powyżej 1500 zł do 5000 zł - 1200 zł;
4) powyżej 5000 zł do 10 000 zł - 2400 zł;
5) powyżej 10 000 zł do 50 000 zł - 4800 zł;
6) powyżej 50 000 zł do 200 000 zł - 7200 zł;
7) powyżej 200 000 zł - 14 400 zł.
Zmienią się także kwoty stawek w poszczególnych wymienionych wprost rodzajach spraw - ponownie na przykładzie i z odniesieniem do numeracji przepisów obydwu rozporządzeń radcowskich - tylko niektóre:
  • rozwód - obecnie 360 zł (par. 6a starego rozporządzenia), będzie 720 zł albo 1.080 zł przy orzekaniu o winie (par. 4 ust. 1 pkt 1 nowego rozporządzenia)
  • wpis w księdze wieczystej - obecnie 120 zł (par. 7 pkt 5 starego rozporządzenia), będzie 240 zł (par. 5 pkt 5 nowego rozporządzenia)
  • ochrona dóbr osobistych i praw autorskich - obecnie 360 zł (par. 10 pkt 2 starego rozporządzenia), będzie 1.080 zł (par. 8 pkt 2 nowego rozporządzenia
  • rejestracja spółki - obecnie 1.200 zł (par. 10 pkt 9 starego rozporządzenia), będzie 2.400 zł (par. 8 pkt 10 nowego rozporządzenia) lub po staremu 1.200 przy  przy wykorzystaniu wzorca umowy udostępnionego w systemie teleinformatycznym (w przypadku spółdzielni - również 2.400 po nowemu, par. 8 pkt 11); drożeją również zmiany w rejestrze - z 360 zł do 1.200 lub 600 zł
  • zaopatrzenie tytułu wykonawczego w klauzulę wykonalności - obecnie 60 zł (par. 10 pkt 13 starego rozporządzenia), będzie 120 zł (par. 8 pkt 14 nowego rozporządzenia
  • ubezwłasnowolnienie - obecnie 240 zł (par. 6a ust. 1 pkt 6 starego rozporządzenia), będzie 480 zł (par. 8 pkt 27 nowego rozporządzenia)
  • sprawy z szeroko pojętego prawa pracy - obecnie minimalnie 180 zł (par. 11 ust. 1 starego rozporządzenia), będzie minimalnie 360 zł (par. 9 ust. 1 nowego rozporządzenia); przy roszczeniach niemajątkowych - jest 60 zł, będzie 120 zł
  • sprawy z zakresu ubezpieczeń społecznych - obecnie 180 zł (par. 11 ust. 2 starego rozporządzenia), będzie 360 zł (par. 9 ust. 2 nowego rozporządzenia).
Generalnie - zwyżka dwukrotna, o ile nie trzykrotna (z 360 zł pojawia się w ten sposób dość dziwnie wyglądające 1.080 zł w wielu miejscach). Pomijając sprawy pracownicze i ubezpieczeniowe, w których - patrząc na stan z lipca 2015 r. - podwyżka wynosi od 60 do 360 zł, a więc sześciokrotność. 

Nadal pozostaje górna granica w postaci sześciokrotności stawki minimalnej (par. 15 ust. 3 nowego rozporządzenia). 

Pojawia się jednak ciekawostka w postaci rozbicia na punkty przesłanek podwyższenia opłaty (również par. 15 ust. 3 nowego rozporządzenia):
3. Opłatę w sprawach wymagających przeprowadzenia rozprawy ustala się w wysokości przewyższającej stawkę minimalną, która nie może przekroczyć sześciokrotności tej stawki, ani wartości przedmiotu sprawy, jeśli uzasadnia to:
1) niezbędny nakład pracy radcy prawnego, w szczególności poświęcony czas na przygotowanie się do prowadzenia sprawy, liczba stawiennictw w sądzie, w tym na rozprawach i posiedzeniach, czynności podjęte w sprawie, w tym czynności podjęte w celu polubownego rozwiązania sporu, również przed wniesieniem pozwu;
2) wartość przedmiotu sprawy;
3) wkład pracy radcy prawnego w przyczynienie się do wyjaśnienia okoliczności faktycznych istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy, jak również do wyjaśnienia i rozstrzygnięcia istotnych zagadnień prawnych budzących wątpliwości w orzecznictwie i doktrynie;
4) rodzaj i zawiłość sprawy, w szczególności tryb i czas prowadzenia sprawy, obszerność zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, w szczególności dopuszczenie i przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego lub biegłych sądowych, dowodu z zeznań świadków, dowodu z dokumentów, o znacznym stopniu skomplikowania i obszerności.
Czyli można będzie skasować stosownie lepiej za inwencję w zakresie kwestii spornych.

Podobnie, jak w przypadku rozporządzenia dotychczasowego z uwzględnieniem zmian od 01 sierpnia 2015 r.:
§ 21. Do spraw wszczętych i niezakończonych przed dniem wejścia w życie rozporządzenia stosuje się przepisy dotychczasowe do czasu zakończenia postępowania w danej instancji.
Jako, zawieszony ale jednak, radca prawny - ja się cieszę. Tylko zastanawiam się, czy to nie jest nieco przedobrzone - bo zgodnie z par. 2 pkt 4 nowego rozporządzenia, za pozew z wartością przedmiotu sporu 5.001 zł należy się pełnomocnikowi... 2.400 zł kosztów. Czyli praktycznie 50%. 

wtorek, 8 grudnia 2015

Trybunał Konstytucyjny o Trybunale Konstytucyjnym

W związku z dość długim już zamieszaniem wokół Trybunału Konstytucyjnego, sytuacją stwierdzania niezgodności przez sam Trybunał wyboru jego własnych członków (sędziów) oraz gwałtownymi nowelizacjami ustawy o tymże Trybunale, wypadało by poświęcić tej kwestii nieco miejsca. 

Na wstępie może nieco tła - w punktach, żeby było czytelniej:

Tak od razu, na pierwszy rzut oka, nasuwa się jedno - o ile mi wiadomo, parlament (ani Sejm RP jako taki) nie posiada uprawnień do podejmowania takich właśnie uchwał, jakie podjął był hurtowo w dniu 25 listopada 2015 r., w przedmiocie "stwierdzenia braku mocy prawnej" jakiegokolwiek aktu prawnego. W tym przedmiocie - zgodności lub niezgodności z prawem i Konstytucją RP - orzeka właśnie TK na mocy, niezmiennego, art. 3 ustawy o TK. Innymi słowy - moc wiążąca takich uchwał Sejmu RP jest żadna i jest to, przysłowiowy, pic na wodę.   

Jednakże należy uznać, iż działania obecnego Sejmu z większością PiSu zostały niejako sprowokowane i stanowią swego rodzaju reakcję na działania Sejmu ubiegłej kadencji, z koalicją z PO na czele, który uchwalając nową ustawę o TK z dnia 25 czerwca 2015 r. w sposób oczywisty podjął działania w celu i z zamiarem zmiany procedury wyłaniania sędziów tegoż TK w sytuacji, kiedy w perspektywie półrocza wiadomym była zmiana mniej więcej 1/3 orzekających w Trybunale sędziów. To jeszcze - pół biedy. Jednakże zagraniem w sposób jednoznacznie niezgodnym z prawem było dokonanie wyboru - na podstawie ustawy o TK z dnia 25 czerwca 2015 r. - wyboru aż 5 nowych sędziów w sytuacji, w której kadencje na moment dokonywania wyboru upłynęły jedynie 3 dotychczasowym sędziom TK. 

Jak wynika bowiem z art. 194 ust. 1 Konstytucji RP:
Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą. Ponowny wybór do składu Trybunału jest niedopuszczalny.
Skoro zaś 2 stanowiska sędziów TK miały pozostać nieobsadzone dopiero po wyborach do Sejmu VIII (obecnej) kadencji, zatem trudno jakkolwiek uzasadnić działanie w postaci dokonania "na zapas" wyboru takowych przez Sejm VII (poprzedniej) kadencji. Pomijając wszelkiego rodzaju sympatie czy antypatie polityczne - takiego działanie nie da się nazwać inaczej, niż obsadzaniem na siłę stołków, póki jest to możliwe - niezgodnie z prawem. 

Z dniem 06 listopada 2015 r. upłynęła bowiem kadencja sędziów TK: Marii Gintowt-Jankowicz, Wojciecha Hermelińskiego i Marka Kotlinowskiego; w dniu 02 grudnia 2015. upłynęła kadencja Zbigniewa Cieślaka, zaś dzisiaj 08 grudnia 2015. upływa kadencja Teresy Liszcz. Od dnia 07 listopada 2015 r. zatem Trybunał Konstytucyjny liczy zaledwie 12 sędziów - bez Gintowt-Jankowicz, Hermelińskiego i Kotlinowskiego - co powoduje brak ustawowego składu zgodnego z art. 17 ust. 1 ustawy o TK (sędziów powinno być 15). 

Stąd też istotna materia zmian w ramach dokonanej 19 listopada 2015 r. noweli ustawy o TK - nota bene, w całości jej uchwalenie, podpis i publikacja zajęły łącznie 2 (słownie: dwa) dni, 19-20 listopada 2015 r., zaś sam projekt ustawy (pierwotny, z dnia 13 listopada 2015 r., wycofano tego samego dnia - właściwy złożono 17 listopada 2015 r.):
  • 3-letnia kadencja Prezesa Trybunału (art. 12 ustawy)
  • obliczanie kadencji sędziego TK od dnia złożenia ślubowania przed Prezydentem RP, które winno mieć miejsce w ciągu 30 dni od wyboru tego sędziego (nowy art. 21 ust. 1a ustawy)
  • konieczność zgłoszenia kandydatur na stanowiska sędziów TK, których kadencja upływa w 2015 roku, w terminie 7 dni od daty wejścia w życie ustawy [wchodzącej w życie w terminie 14 dni od ogłoszenia - art. 3 ustawy nowelizującej - a więc w praktyce 05 grudnia 2015 r.] (nowy art. 137a ustawy)
  • kadencja dotychczasowego Prezesa i Wiceprezesa TK wygasa po upływie 3 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy (art. 2 ustawy nowelizującej).

Nic zatem dziwnego, iż rządząca w ramach obecnego Sejmu VIII kadencji partia polityczna postanowiła dokonać korekty tejże ustawy, w celu zniwelowania jej skutków i niejako "odkręcenia" dokonanych na bakier z prawem nominacji co najmniej 2 nowych sędziów TK - jest to działanie co do zasady jak najbardziej zrozumiałe. 

Otóż - przechodząc do sedna - w sprawie o sygn. K 34/15 w dniu 03 grudnia 2015 r. Trybunał Konstytucyjny rozpoznał wniosek grupy posłów na Sejm RP dotyczący przepisów ustawy o Trybunale Konstytucyjnym  z dnia 25 czerwca 2015 r. (Dz. U. z 2015 r. poz. 1064) regulujących m.in. wybór sędziów Trybunału, status sędziego oraz postępowanie przed Trybunałem. Sentencja powyższego wyroku ma chyba z 8 punktów, natomiast co jest istotne to jakby dwa punkty, 5 i 8:
5) art. 21 ust. 1 powyższej ustawy, rozumiany w sposób inny, niż przewidujący obowiązek Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej niezwłocznego odebrania ślubowania od sędziego Trybunału wybranego przez Sejm, jest niezgodny z art. 194 ust. 1 konstytucji;
8) art. 137 powyższej ustawy:
a) jest zgodny z art. 112 konstytucji oraz nie jest niezgodny z art. 62 ust. 1 i art. 197 konstytucji,
b) w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa 6 listopada 2015 r., jest zgodny z art. 194 ust. 1 konstytucji,
c) w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa odpowiednio 2 i 8 grudnia 2015 r., jest niezgodny z art. 194 ust. 1 konstytucji.
Co do kwestii z art. 21 ustawy o TK, sytuacja wydaje się dość prosta i oczywista - co tym bardziej w kontekście obsady fotela prezydenckiego przez doktora nauk prawnych jest niezrozumiałe, mianowicie to, iż Prezydent ustrojowo nie ma żadnych kompetencji w procesie wyboru czy ustanawiania sędziów TK (także mając na uwadze art. 144 ust. 3 pkt 17 Konstytucji RP i "powoływanie sędziów"). Co za tym idzie, nie ma prawa uniemożliwiania prawidłowo wybranym sędziom TK rozpoczęcia sprawowania ich funkcji - co miało miejsce ostatnio poprzez fakt, iż nie zamierzał odebrać od tych osób ślubowania. 

W szczególności, brak jest podstaw do stwierdzenia istnienia instytucji odmowy przyjęcia ślubowania przez wybranego sędziego TK - bowiem w/w przepis ustawy nakłada na Prezydenta obowiązek odebrania takowego ślubowania we wskazanym terminie. Nieco zapętlając się - ale jednak trafnie - tylko TK ma prawo dokonać oceny prawidłowości wyboru... sędziów TK. 

Odnośnie zaś kwestii art. 137 ustawy o TK - tu sprawa ma się o wiele ciekawiej. Z jednej bowiem strony wskazano, iż prawidłowy był wybór trojga sędziów TK w miejsce Gintowt-Jankowicz, Hermelińskiego i Kotlinowskiego (punkt 8b sentencji), z drugiej zaś wprost stwierdzono niezgodność z prawem wyboru przez Sejm VII kadencji sędziów TK w miejsce tych, których kadencja upływa dopiero w grudniu 2015 r., a więc następców Cieślaka i Liszcz (punkt 8c sentencji). Teoretycznie więc Prezydent RP winien odebrać ślubowanie wówczas od 3 nowowybranych sędziów TK, którzy zastąpili dotychczasowych sędziów, których kadencja upłynęła 06 listopada 2015 r. (Romana Hauera, Krzysztofa Ślebzaka oraz Andrzeja Jakubeckiego); a następnie - po upływie kadencji Cieślaka i Liszcz - także ślubowanie od ich następców Bronisława Sitek i Andrzeja Sokala? 

Nie, od tych dwóch ostatnich ślubowania odebrać nie mógł - pomijając to, że nie miał takiego zamiaru - jako że właśnie Trybunał stwierdził niekonstytucyjność ich "wyprzedzającego" wyboru, co wynika z punktu 8c sentencji wyroku ze sprawy K 34/15 z dnia 03 grudnia 2015 r. A więc należało by chyba uznać, że w tej sytuacji Sejm RP winien ponownie - prawidłowo - wybrać 2 sędziów TK. 

Niestety, życie jest bogatsze. Ponownie ekspresowo, obecny Sejm VIII kadencji - bowiem nie czekając w ogóle na wyrok Trybunału z dnia 03 grudnia 2015 r. - podejmuje już 02 grudnia 2015 r. 5 uchwał w sprawie wyboru sędziego Trybunału Konstytucyjnego (M.P. z 2015 r. poz. 1182-1186), wybierając na stanowiska sędziowskie Henryka Cioch (za Romana Hausera), Lecha Morawskiego (za Krzysztofa Ślebzaka), Mariusza Muszyńskiego (za Andrzeja Jakubeckiego), Piotra Pszczółkowskiego (za Bronisława Sitka) oraz Julię Przyłębską (za Andrzeja Sokalę). W związku zaś z absolutnie niespotykanym opublikowaniem uchwał praktycznie natychmiast w Monitorze Ustaw - według jednych źródeł ok. północy z 02 na 03 grudnia 2015 r., według zaś innych nad ranem 03 grudnia 2015 r. Prezydent przyjął ślubowania złożone przez Ciocha, Morawskiego, Muszyńskiego i Pszczółkowskiego jako następców Gintowt-Jankowicz, Hermelińskiego, Kotlinowskiego i Cieślaka (za Liszcz nie mógł - jej kadencja upływa dzisiaj o północy - więc Przyłębska czeka ze ślubowaniem). 

Co dalej? Pojęcia nie mam. 

Skoro wybór Sitka i Sokala był niezgodny z prawem - przy nich sprawa wydaje się jasna, sędziami TK nie są, i to bez podejmowania w tym zakresie jakichkolwiek uchwał - na korzyść Pszczółkowskiego i Przyłębskiej. Co z Hauserem, Ślebzakiem i Jakubeckim? Wybrani z jednej strony teoretycznie na podstawie przepisu nie uznanego przez TK za niekonstytucyjny... ale z drugiej strony Prezydent odmawiał odebrania i nie odebrał od nich w ogóle ślubowania; poza tym, zostali wybrani i ślubowanie złożyli (a tamci nie) Cioch, Morawski, Muszyński, a nadto - skoro upłynęła 02 grudnia 2015 r. kadencja Cieślaka - także Pszczółkowski. Czy jednak Sejm RP mógł dokonać wyboru kolejnych osób (Cioch, Morawski, Muszyński) na stanowiska sędziów TK i podjąć w tym zakresie uchwały, gdy tenże TK przesądził o prawidłowości wyboru osób wybranych właściwie (Hausera, Ślebzaka, Jakubeckiego), od których Prezydent RP po prostu nie odebrał ślubowania? (Pytanie nieco retoryczne - uchwały, najpewniej celowo, podjęto w przedeniu wyrokowania przez TK). O ile bowiem w przypadku Pszczółkowskiego i Przyłębskiej sytuacja wydaje się w miarę klarowna - o tyle tak naprawdę za chwilę może się okazać, że 3 stanowiska sędziów TK zostaną zdublowane. Natomiast, aby to nastąpiło, Prezydent RP musi najpierw odebrać od Hausera, Ślebzaka i Jakubeckiego ślubowanie - do czego wprost wyrok tegoż TK w sprawie K 34/15 go obliguje, bo dokonane zwlekanie z powyższym uznano za niekonstytucyjne. 


Co na to sam Trybunał? Wszedłem dziś na ich stronę, do zakładki poświęconej sędziom jako składowi TK. Widnieje tam krótki, acz wymowny komunikat na właściwie pustej stronie:
Trwa aktualizacja

edit - 09.12.2015 godz. 08:21

Z bliżej niezrozumiałych przyczyn, szef biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski podał, że "zaprzysiężenie sędzi Przyłębskiej zakończy spór o Trybunał Konstytucyjny", a nadto TK będzie miał znowu pełny skład. W mojej ocenie, ani nie zakończy to sporu, ani tym bardziej nie ureguluje do stanu zgodnego z ustawą ilości sędziów TK - jest ich bowiem niewątpliwie o 3 za dużo, tyle że od 3 z nich, ważnie wybranych (co TK potwierdził 03 grudnia 2015 r.) Prezydent nie przyjął ślubowania, co z kolei samo w sobie stanowi działanie niezgodne z prawem.I nie przejmuje się bynajmniej jakimś tam wyrokiem jakiegoś tam trybunału: "prezydent wstrzymywał się z odebraniem ślubowania od sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji, bo - w jego uznaniu - ich wybór odbył się z naruszeniem prawa. - Uznałem to za naruszenie demokracji" (TVN24).

A w ogóle, jak donosi TVN, Julia Przyłębska ślubowanie dopiero co złożyła, chwilę po godz. 8:00.  

niedziela, 6 grudnia 2015

Odrzucenie zażalenia na postanowienie w przedmiocie skargi na orzeczenie referendarza sądowego

Kolejna ciekawa, niby niepozorna, kwestia dotycząca instytucji procesowej - mianowicie tego, jaki charakter ma orzeczenie sądu rozpoznającego skargę na orzeczenie referendarza sądowego i czy od postanowienia takiego przysługuje zażalenie na zasadach ogólnych, czy też nie. 

Jak mówi art. 398(23) par. 1 k.p.c.
§ 1. Rozpoznając skargę na postanowienie referendarza w przedmiocie kosztów sądowych lub kosztów procesu oraz na postanowienie o odmowie ustanowienia adwokata lub radcy prawnego, sąd wydaje postanowienie, w którym zaskarżone postanowienie referendarza sądowego utrzymuje w mocy albo je zmienia.
§ 2. W sprawach, o których mowa w § 1, wniesienie skargi na postanowienie referendarza wstrzymuje jego wykonalność. Sąd orzeka jako sąd drugiej instancji, stosując odpowiednio przepisy o zażaleniu.
Pytanie dotyczyło relacji wspomnianego przepisu Kodeksu postępowania cywilnego do ogólnej zasady dwuinstancyjności (art. 176 Konstytucji RP). Referendarz sądowy nie jest sądem - wydaje orzeczenie (dotyczące ustanowienia pełnomocnika z urzędu, zwolnienia od kosztów sądowych chociażby) - od którego strona wywodzi skargę na orzeczenie referendarza sądowego: czy orzeczenie sądu rozpoznającego taką skargę jest orzeczeniem drugoinstancyjnym (skoro jest już drugie w sprawie - a więc sąd orzeka jako sąd zażaleniowy), czy też jest to pierwsze orzeczenie sądu, zatem winno od niego przysługiwać także zażalenie do sądu wyższej instancji.

Skoro bowiem przepis (pogrubienie moje powyżej) mówi o orzeczeniu sądu - zatem nie może budzić wątpliwości, iż będzie to działanie sądu II instancji, co z kolei sugeruje jakby odwoławczy charakter skargi na orzeczenie referendarza sądowego... a tu poglądów jest wiele, co widać choćby w Lexie: traktuje się ją nie jako środek odwoławczy, ale inny środek zaskarżenia w rozumieniu art. 363 par. 1 k.p.c. (Wójcik, Knoppek), czy też inny środek odwoławczy obok zarówno zwyczajnych (zażalenie i apelacja), jak i nadzwyczajnych (Gudowski); znajdzie się także pogląd pośrodku (Maziarz-Charuza).

Ta zaś kwestia stanowi dopiero niejako wstęp do materii, w której rozstrzygał uchwałą Sąd Najwyższy - w sprawie, w której pytanie prawne dotyczyło charakteru rozstrzygnięcia o odrzuceniu zażalenia od takiego postanowienia sądu rejonowego, który rozpoznał uprzednio skargę na orzeczenie referendarza (1. referendarz wydał orzeczenie, 2. wpłynęła skarga na orzeczenie referendarza, 3. sąd rejonowy rozpoznał skargę na orzeczenie referendarza, 4. wpłynęło zażalenie na postanowienie sądu rejonowego, 5. sąd rejonowy odrzucił zażalenie) - czy działa on jako sąd I czy też II instancji. 

W odpowiedzi na pytanie prawne, ​czy sąd rejonowy, który odrzuca zażalenie na postanowienie tego sądu, wydane na podstawie art. 398[23] § 1 i 2 k.p.c., orzeka jako sąd pierwszej instancji, czy jako sąd drugiej instancji - Sąd Najwyższy w ramach uchwały z dnia 03 grudnia 2015 r., III CZP 81/15 wskazał, iż:
​Sąd rejonowy, który odrzuca zażalenie na postanowienie tego sądu, wydane na podstawie art. 398[23] § 1 k.p.c., orzeka jako sąd drugiej instancji.
No i jasne :)

wtorek, 1 grudnia 2015

Zdjęcia w internecie nie są niczyje - odpowiedzialność spółki za zaniedbania administratora jej strony internetowej

Ciekawy wyrok jednego z Sądów Apelacyjnych - natknąłem się w internecie, choć sprawa sprzed roku z hakiem. 

Osoba fizyczna prowadzi działalność gospodarczą, w ramach której tworzy stronę www A z udostępnionymi swoimi zdjęciami (odpowiednie zastrzeżenia co do własności i wykorzystania), publikując cennik za korzystanie z tychże zdjęć (fotografia na max pół ekranu = 1.000 zł rocznie). Na stronie A pojawia się także zdjęcie, które ów jego właściciel po jakimś czasie odnajduje po prostu podkradzione na zupełnie innej i nie należącej do niego stronie internetowej B, prowadzonej przez pewną spółkę. Wezwał więc właściciela owej innej strony, spółkę, do zaprzestania wykorzystywania zdjęcia jego autorstwa, zamieszczenia przeprosin w gazecie oraz zapłaty 3.690 zł za nieuprawnione wykorzystanie zdjęcia - w odpowiedzi na co dowiedział się, że zobowiązała administratora tejże strony B do usunięcia zdjęcia, nie uwzględniając pozostałych żądań. Sprawa trafia zatem do sądu. 

Ku rozpaczy właściciela strony internetowej B, w toku postępowania ów administrator jego strony internetowej z rozbrajającą szczerością przyznaje fakt pobrania spornego zdjęcia po prostu z internetu. Co więcej, w swojej lekkomyślności wskazał, że "zdjęcia z internetu nie są niczyje", więc w ogóle w czym jest problem. 
W rozpoznanej sprawie, w ocenie Sądu I instancji - pozwanej Spółce można przypisać przynajmniej winę nieu­myślną w postaci niedbalstwa, polegającego na braku należytego sprawdzenia − przez osobę, której strona pozwana powierzyła wykonanie czynności w postaci stworzenia dla niej strony internetowej i administrowania nią − czy wykorzystana fotografia stanowi przedmiot praw autorskich innej osoby. Okoliczność, że dany utwór istnieje w zasobach internetu, nie tworzy żadnego domnie­mania udzielenia przez uprawnionego licencji na dowolne korzystanie z takiego utworu przez nieograniczony krąg użytkowników. Dlatego też należało dołożyć staranności w uzyskaniu informacji o posiadaczu praw autorskich do takiej fotografii, po czym sprawdzić warunki, na jakich z fotografii tej możliwe jest korzystanie. Strona pozwana nie wykazała, aby takie przynajmniej starania zostały podjęte, stąd uzasadnione jest przypisanie jej w tym zakresie winy w postaci niedbalstwa. Sąd Okręgowy wskazał nadto, iż zgodnie z treścią art. 429 k.c. kto powierza wyko­nanie czynności drugiemu, ten jest odpowiedzialny za szkodę wyrządzoną przez sprawcę przy wykonywaniu powierzonej mu czynności, chyba że nie ponosi winy w wyborze albo że wykonanie czynności powierzył osobie, przedsiębiorstwu lub zakładowi, które w zakresie swej działalności zawodowej trudnią się wykonywaniem takich czynności. To właśnie z tego przepisu wynika odpowiedzialność pozwanej Spółki za szkodę wyrządzoną przez A. J. przy wykonywaniu powierzonych mu czynności. Strona pozwana nie wykazała bowiem – pomimo spoczywającego na niej w tym zakresie ciężaru dowodów − że nie ponosi winy w wyborze tej osoby albo że wykonanie czynności powierzyła ona osobie, która w zakresie swej działalności zawodowej trudni się wykonywaniem takich czynności, jak tworzenie stron internetowych i administrowanie nimi.
W rezultacie Sąd Okręgowy w Łodzi zasądził całość żądanej pozwem kwoty czyli trzykrotność kwoty wynagrodzenia (1.230 zł brutto x 3) - co wynika z art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006 r. nr 90 poz. 631 ze zm.).

Apelacja spółki - naruszyciela - dotyczyła zarówno kwestii dowolnego w ich ocenie sposobu ustalenia wysokości wynagrodzenia za wykorzystanie spornej fotografii, jak również samej istoty tj. ustalenia dokonania przez nią naruszenia praw autorskich autora fotografii. Jak łatwo się domyślić - apelacja skuteczną nie była.
W niniejszej sprawie pozwana Spółka w jakikolwiek sposób nie wykazała, iż będący mechanikiem, twórca strony internetowej A. J. jest profesjonalistą w tym zakresie, a w szczególności, iż realizując zadanie przestrzegał reguł prawa autorskiego. Treść zeznań świadka jednoznacznie zaprzecza tezie o właściwie dokonanym wyborze przez Firmę Handlową (...) spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością z siedzibą w B., albowiem A. J. przyznaje, iż kierował się "fantazją" zamieszczając sporną fotografię na stronie internetowej pozwanej Spółki. Te okoliczności wskazują wprost na podstawę odpowiedzialności pozwanej.
I to właściwie, poza kilkoma orzeczeniami popełnionymi na kanwie art. 233 par. 1 k.p.c., jak również wskazaniem odpowiedzialności zarządu spółki za działanie z należytą starannością na mocy art. 293 par. 2 k.s.h., jest całość uzasadnienia zarzutów apelacyjnych dotyczących kwestii odpowiedzialności za naruszenie praw autorskich :) 

Układ ratalny z ZUSem dla szerszego grona płatników

Tym razem z zakresu ubezpieczeń społecznych.

Od wczoraj tj. od dnia 01 grudnia 2015 r. weszła w życie ustawa z dnia 9 kwietnia 2015 r. o zmianie ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych (Dz. U. z 2015 r. poz. 689), opublikowana w dniu 19 maja 2015 r. Ustawa o tyle ciekawa, że zmieniająca przepisy i umożliwiająca dopuszczenie odroczenia terminu płatności lub rozłożenia na raty całej zaległości dłużnika z tytułu składek na ubezpieczenie społeczne. 

Do końca listopada bowiem art. 29 ust. 1 ustawy z dnia 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych (Dz. U. z 2015 r. poz. 121 j.t. ze zm.), dalej: ustawa systemowa, brzmiał bowiem:
Ze względów gospodarczych lub innych przyczyn zasługujących na uwzględnienie Zakład może na wniosek dłużnika odroczyć termin płatności należności z tytułu składek oraz rozłożyć należność na raty, uwzględniając możliwości płatnicze dłużnika oraz stan finansów ubezpieczeń społecznych. Odroczenie terminu płatności może dotyczyć jedynie należności finansowanej przez płatnika składek.
Po nowelizacji zaś zniknęło drugie zdanie i przepis otrzymał brzmienie:
Ze względów gospodarczych lub innych przyczyn zasługujących na uwzględnienie Zakład może na wniosek dłużnika odroczyć termin płatności należności z tytułu składek oraz rozłożyć należność na raty, uwzględniając możliwości płatnicze dłużnika oraz stan finansów ubezpieczeń społecznych. 
Ponadto zmieniony został także art. 30 ustawy systemowej, dotychczas w brzmieniu: 
Do składek finansowanych przez ubezpieczonych niebędących płatnikami składek nie stosuje się art. 28 i 29
który obecnie brzmi:
Do składek finansowanych przez ubezpieczonych niebędących płatnikami składek nie stosuje się art. 28.
Tym samym rozłożenie należności składkowych na raty było dotąd możliwe wyłącznie w zakresie należności, które finansował sam płatnik składek - czyli dłużnik, strona wnosząca o rozłożenie na raty zadłużenia. Możliwość ta zatem nie dotyczyła składek finansowanych przez ubezpieczonych, niebędących płatnikami składek, potrącanych przez płatnika z ich wynagrodzenia (art. 16 ustawy systemowej). 

Ma to mieć o tyle istotne znaczenie, że - zgodnie z danymi Zakładu Ubezpieczeń Społecznych - z samych tylko lat 2010-2011 ze wszystkich złożonych wniosków o rozłożenie na raty aż 90% odnosić się miało właśnie do nieopłaconymi składkami ubezpieczeniowymi w części finansowanej przez samych ubezpieczonych. A zatem, płatnik składek, który chciał zawrzeć układ ratalny lub skorzystać z odroczenia terminu płatności składki musiał przed zawarciem umowy dokonać opłacenia części składki finansowanej przez ubezpieczonego - który to obowiązek ustał z dniem 01 grudnia 2015 r., co z pewnością realnie przełoży się na faktyczną możliwość skorzystania z tego instrumentu przez większe grono płatników, posiadających zadłużenie składkowe. 

Niewątpliwie także sam instrument - rozłożenie na raty zadłużenia - jest bardzo korzystny dla płatnika, w stosunku do którego zawieszeniu ulegają wszystkie toczące się postępowania egzekucyjne (nie tylko ze strony organu ubezpieczeniowego, ale także komorników sądowych), zaś może on nadal kontynuować prowadzenie dotychczasowej działalności.

Z punktu widzenia zaś Zakładu Ubezpieczeń Społecznych - zastosowanie rozłożenia na raty należności do szerszego grona podmiotów poprzez włączenie w ten zakres także składek w części finansowanej przez ubezpieczonych - umożliwi zwiększenie skuteczności w odzyskiwaniu należności składkowych (powszechnie znana jest bezskuteczność postępowań egzekucyjnych, w wielu przypadkach kończących się umorzeniem).