piątek, 7 października 2011

Eh, te wybory

Przemyśleń kilka na temat czekających nas w najbliższy weekend wyborów parlamentarnych. 

Zerknąłem na przykładową listę wyborczą - tak się składa, że na liście do Sejmu w moim okręgu na 1 miejscu znajduje się osoba, którą - powiedzmy - uważam za porządną. Pół biedy - mój głos będzie cokolwiek warty w tym zakresie. Natomiast na już 2 miejscu tej samej listy znajduje się człowiek, na którego w życiu bym nie zagłosował. Za to w wyborach do Senatu nie miałbym już na kogo zagłosować. Na szczęście, z pomocą przychodzi Unia Prezydentów - Obywatele do Senatu, która lansuje bardzo sensowną osobę. Tym sposobem - ja mam sytuację całkiem sensowną.

Nie rozumiem natomiast w ogóle, dlaczego dopuszczalna jest sytuacja, gdy z okolic Trójmiasta z lity wyborczej startuje niejaki Miller Leszek, przedstawiciel i członek SLD, były premier. Mieszkający i pracujący w Warszawie. Po prostu - wciśnięty na listę, akurat w tym okręgu. Oczywiście, pierwsze miejsce. Nazwisko znane, więc pewnie ma małe szanse, aby się nie dostać - chyba że lista SLD w ogóle przepadnie (czego, swoją drogą, nawet im życzę). Albo niejaki Robert Biedroń - jedynka na liście Ruchu Poparcia Palikota - również działający w okolicy stolicy, i wciśnięty na dobre miejsce na liście kandydatów klubu w woj. pomorskim. Dla mnie - to bzdura. Wściekłbym się szczególnie, będąc na miejscu jakiegoś działacza partyjnego, który - np. słusznie, bo pracuje dla partii dobrze i skutecznie - liczył na wysokie, może i pierwsze, miejsce na liście klubowej, a tu zonk - bo w teczce/kieszeni ktoś przyniósł tam i wcisnął zamiast niego gwiazdę z drugiego końca kraju. 

Takie to są te nasze wybory parlamentarne. Mało to optymistyczne, cóż. Natomiast nie zmienia to faktu, iż w wyborach należy wziąć udział i wskazać swojego wybrańca. Choćby dlatego, żeby mieć później legitymację do utyskiwania na wszechświat i polityczne okolice.

Co do pierwotnego - mylnego, mój błąd - brzmienia tego tekstu, oczywiście, komentujący mają rację, co wynika z art. 167, 232-233 Kodeksu wyborczego. Za pomyłkę - przepraszam.

14 komentarze:

Anonimowy pisze...

@
"A to z uwagi na fakt, że przecież bez względu na to, na kogo ja personalnie zagłosuję, stawiając sobie krzyżyk na karcie wyborczej, ów głos zasila pulę głosów oddanych na daną partię polityczną, i to miejsce na danej liście tej partii politycznej decyduje o tym, czy dany kandydat się dostał, czy też nie. W efekcie - jeśli jest się odpowiednio wysoko na daje liście partii, co do której wiadomo, iż otrzyma wysokie poparcie - to ma się gwarancje bycia wybranym. Nawet, jeśli Bogu ducha winni wyborcy oddawali w dużej mierze głosy na kogoś zupełnie innego, finalnie okazuje się zatem, że wesprzeć wspierają kogoś zupełnie innego."

Czy ja dobrze rozumiem? Sugerujesz, że jeżeli partia zdobędzie w okręgu, powiedzmy, 5 mandatów, to z jej listy wejdzie pięciu pierwszych na liście, niezależenie od zdobytych głosów przez poszczególnych kandydatów? Jeśli tak, to służę odpowiednimi przepisami kodeksu wyborczego :)

Mar pisze...

No mi się zawsze wydawało, że jeśli partia zdobędzie w okręgu 5 mandatów (jak w przykładzie powyżej), to z tej listy wjedzie pięciu kandydatów, ale w kolejności wg liczby zdobytych głosów. W innym przypadku jaki sens miałyby akcje namawiające wyborców do nieoddawania głosu na "jedynki"? System, gdzie decydowałoby miejsce na liście byłby dla mnie zaprzeczeniem demokracji.

Mar pisze...

Ordynacja Wyborcza i wszystko jasne:
Art. 167.
1. Mandaty przypadające danej liście okręgowej uzyskują kandydaci w kolejności
otrzymanej liczby głosów.

Prawo czy lewo? pisze...

Tak, wiem. Pomyłka przy pisaniu tekstu w piątek.

Mar pisze...

W pełni zgadzam się z wtórnym brzmieniem tego wpisu ;-) Taka już jest ta cała polityka, liczy się ostateczny wynik, nieważne jak osiągnięty. Szkoda, że w tych wyborach frekwencja taka słaba, rzekłbym nawet żenująco słaba.

Lech pisze...

Również nie głosowałem. Naprawdę żadna różnica jest, która ze startujących partii będzie mnie dymać. Nadziej na zmiany nie ma. To chyba największa ironia tych wyborów, że po wygranej partii, która rządziła 4 lata, wszyscy "w głównym nurcie" się spodziewają, że będzie ona rządziła lepiej niż poprzednio i czego ona teraz nie zmieni. A niby skąd ten dziwny wniosek? Miała tyle lat i jedyne, co potrafiła, to zadłużać.

Prawo czy lewo pisze...

Lech

Wg mnie, taka teoria nie od wczoraj, to tylko osoby głosujące mają prawo narzekać potem. Bo dały z siebie to minimum, poszły i skreśliły coś. Wygrał inny - mają prawo narzekać, bo chcieli inaczej sami, ale nie wyszło, myślących inaczej było więcej.

Natomiast prawda jest taka - zwycięstwo PO to nie zwycięstwo tej partii, a obawa przez PiSem i wybór mniejszego zła. Ludzie chcą mieć spokój z Donkiem niż sajgon z triem Kaczyński + Macierewicz + Ziobro, czyli podsłuchiwanie wszystkiego i wszystkich, szukanie afer zawsze i wszędzie, itp. Ludzie chcą normalności, nawet gdy w jej imię pozostaje przy władzy grupa ludzi, delikatnie mówiąc, mało słownych. Ale mniej groźnych.

Mar pisze...

@Lech
PO jest mniejszym złem? Gratuluję poczucia humoru. PO i normalność? Toż to jakiś oksymoron. Widać, że propaganda w mediach zrobiła swoje. Proponuję z TVN-u i Faktów przestawić się choćby na Polsat i Wydarzenia. Szkoda, że ludzie dają się tak łatwo manipulować. Fakt Donek to gwarancja spokoju, ale dla tych co kręcą lody. Donek afer nie szuka, tylko zamiata je pod dywan. Jakoś za rządów PiS nie czułem się bardziej inwigilowany niż obecnie. Na koniec pozwolę przytoczyć sobie pewne dane z 2007 r. Poparcie w więzieniach: PO 76,2 proc., PiS 2,8 proc. To chyba nie wymaga komentarza.

Lech pisze...

@Mar: patrz komu odpisujesz, bo to nie ja pisałem, że PO jest mniejszym złem ;)

Mar pisze...

@Lech
Wybacz mi to nieporozumienie ;-) Oczywiście mój poprzedni komentarz nawiązuje do wypowiedzi >>Prawo czy lewo<<.

Prawo czy lewo pisze...

Mar

Nie jestem fanem TVNu, a PO tym bardziej. Podtrzymuję jednak to, co napisałem. PO to mniejsze zło.

Co do znaczenia podanej przez Ciebie statystyki - to tak, jakby PO winić za zabójstwo, jakiego dopuścił się dyrektor zakładu karnego w Sztumie, nota bene, w dniu wyborów. Bzdura po prostu.

Mar pisze...

@Prawo czy lewo
Troszkę nie rozumiem toku Twojego myślenia. Zwiększanie zatrudnienia w administracji, coraz większe zadłużanie państwa, marnotrawienie publicznych pieniędzy, zabieranie środków przeznaczonych na przyszłe emerytury na poczet łatania dziury budżetowej, niedbanie o interesy energetyczne naszego kraju (wieloletnie umowy z Rosjanami na dostarczanie gazu po niekorzystnych cenach, koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego sprzedawane za grosze Rosjanom, rura ograniczająca dostęp do portu w Szczecinie-Świnoujściu). To tylko niektóre podane naprędce przykłady. Żeby za 4 lata nie okazało się, że większego zła jak PO już nie ma...

A ten przykład z zabójstwem dyrektora zakładu karnego jest chyba trochę nietrafiony. Co ma piernik do wiatraka? Ta statystyka miała pokazać jedynie, w jakich środowiskach PO ma największe poparcie i jakim ludziom gwarantuje wspomniany przez Ciebie spokój. Analogicznie można z niej również wywnioskować komu najbardziej PiS zalazł za skórę. Ot cała filozofia.

Prawo czy lewo? pisze...

PO poparcie ma nie tylko wśród skazanych - co chyba próbujesz twierdzić - ale wśród ludzi młodych, wykształconych.

Dyskusja robi się polityczna, a ten blog poświęcony jest prawu, nie polityce. Skończmy zatem.

Mar pisze...

"Prawo czy lewo"

Ale ja nigdzie nie stwierdziłem, że PO ma poparcie tylko wśród skazanych, ale że cieszy się zdecydowanym poparciem w tej grupie społecznej. Zbyt upraszczasz moje myśli.

Fakt dyskusja robi się polityczna. Zatem z mojej strony to już wszystko na ten temat.

Prześlij komentarz