Wczoraj Polskę wzdłuż i wszerz obiegło orzeczenie poznańskiego sądu, który dziennikarza i blogera Łukasza Kasprowicza z Mosiny ukarał:
- zakazem wykonywania zawodu dziennikarza oraz publikowania materiałów o charakterze prasowym w jakiejkolwiek formie
- nawiązką na rzecz PCK w wysokości 500 zł
- 10 miesiącami ograniczenia wolności: 300 godzin pracy społecznej
- obowiązkiem opublikowania przeprosin w Głosie Wielkopolskim
- obciążeniem kosztów 3 opinii biegłych psychiatrów i psychologów
Art. 212. § 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 3. W razie skazania za przestępstwo określone w § 1 lub 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 odbywa się z oskarżenia prywatnego.
Przepis jest często-gęsto kontestowany jako ograniczenie dla mediów, swoisty rodzaj knebla - z czym można się zgodzić, jako że penalizacja takich zachowań jest akceptowalna i słuszna, jednakże nie bardzo rozumiem, czemu ma służyć stosowanie w tego typu przypadkach kary pozbawienia wolności, zupełnie nieadekwatnej do wagi ewentualnego czynu przestępnego (na co słusznie zwrócił na swoim blogu uwagę Olgierd Rudak), gdzie w zupełności wystarczyłyby kary pieniężne.
W każdym razie, pani Springer poczuła się dotknięta, stwierdziła ponoć, iż bloger zniszczył jej dobre imię, na które pracowała 50 lat - a sprawa z prokuratury trafiła do sądu. Konkretne wypowiedzi, na których oparła oskarżenie, opublikowała m.in. Wyborcza - nie wiem, czy to wszystkie. Sam Kasprowicz, na gorąco pisząc o wyroku i zapowiadając apelację po uzyskaniu uzasadnienia pisemnego, podał listę swoich tekstów z bloga, stanowiących podstawę aktu oskarżenia.
Nie znam treści wyroku, uzasadnienie z pewnością się pisze - mam nadzieję, że skazany (nieprawomocnie, ale zawsze) udostępni je, gdy zostanie mu doręczone. Mając nieco czasu, poczytałem owe wpisy na blogu. Pomijając fakty bez znaczenia dla sprawy - kwestia braku estetyki wpisów, pomieszania kilku czcionek i dziwnego sposobu pisania przez autora pewnych słów w środku zdania z dużej litery, albo dość kuriozalnych (szczególnie w wypadku dziennikarza) form w stylu pani burmistrzyni - można powiedzieć, że Kasprowicz był w swoim pisarstwie systematyczny i, jak to się mówi, patrzył władzy na ręce. Co samo w sobie w żadnym razie przestępstwem być nie może.
W swoich artykułach wyrażał jednak nie raz niepochlebne opinie na temat Zofii Springer jako burmistrza, używa często ostrego języka:
- a to przyrównał ją do dygnitarza PZPR - tutaj - krytykując wybiórczość w zakresie brania udziału w otwarciu pewnego (nie jedynego) okolicznego sklepu
- a to nazwał żałosnym aktem zemsty - tutaj - doprowadzenie do odwołania wiceprzewodniczącej Rady Miasta w Mosinie (z tekstu wynika, iż zabrakło merytorycznych przesłanek, uzasadniających odwołanie - poza tym, że wniosek taki padł i został przegłosowany, więc do odwołania doszło)
- a to zasugerował przekręty - tutaj - przy prywatyzacji okolicznych przedszkoli (krótko, zero konkretów - więc można potraktować jako oszczerstwo?)
- a to zasugerował - tutaj - iż z pieniędzy podatników, pod jakimś pretekstem (nie wiem, jakim, bo w tekście tego nie ma - chodziło o szkolenia?) organizowane mają być libacje alkoholowe dla pracowników mosińskiego magistratu jako sposób pozyskanie poparcia przez panią burmistrz (mowa o nieoficjalnych informacjach, znowu brak konkretów, za to zarzut, nieudowodniony, dość poważny)
- a to nazwał panią burmistrz - tutaj - kłamliwą bestią (w tytule nawet) - tekst tym razem wydaje się być dość konkretnym ustosunkowaniem się do jej wypowiedzi, jednak trudno stwierdzić, kto ma rację, gdy się nie zna sytuacji (na marginesie - na końcu samym tekstu dość kąśliwe uwagi pod adresem wizerunku pani Springer, z sugestią, iż zdjęcie zostało poddane obróbce w odpowiednim programie komputerowym, celem poprawienia wyglądu osoby na nim przedstawionej)
- a to zasugerował szwindel ze sprzedażą nieruchomości - tutaj - fakt, podając dużo cyfr i liczb
- a to zarzucił, tak pani burmistrz, jak i urzędowi jako takiemu - tutaj - złośliwość urzędniczą, oczekiwanie łapówki za pozytywne załatwienie sprawy lub jej przyspieszenie oraz niewiedzę i nieznajomość przepisów - więc poważne zarzuty, choć zupełne ogólniki, bez konkretów
Trudno tutaj zgodzić się z poglądem prezentowanym przez Obserwatorium Wolności Mediów przy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka:
Jego artykuły oparte na sądach wartościujących stanowią komentarz do faktycznych działań pani burmistrz.
Należy więc rozróżnić dwa problemy. Pierwszym, ogólnym, jest kwestia skonstruowania normy prawnej przepisu art. 212 KK, a konkretnie - błędna, wg mnie - możliwość karania za tego typu przestępstwa karą pozbawienia wolności, zupełnie nieprzystającą i zbyt surową przy tego typu zachowaniach, nawet wypełniających znamiona przestępstwa. Jak już pisałem - wystarczy tutaj grzywna, ew. kara ograniczenia wolności, nawiązka + wpłata na cel społeczny również wydają się odpowiednie. Ale wysyłanie do zakładu karnego? Gruba przesada.
I drugi problem, dotykający tego konkretnego przypadku. Proces toczył się z wyłączeniem jawności, za zamkniętymi drzwiami. A szkoda. Skazany, autor tekstów, kontestował poczynania Zofii Sprenger nie tylko jako obywatel, ale także miejscowy radny z komitetu bynajmniej nie popierającego pani burmistrz - mogą więc paść opinie sugerujące, iż sprawa ma podłoże polityczne, zaś sąd, orzekając jak orzekł, opowiedział się po jednej ze stron owej sprawy i sporu.
Dziwić może to, iż - skazując Kasprowicza za działalność absolutnie prywatną - sąd uniemożliwił mu aż przez rok czasu wykonywanie zawodu, z którego zakładam, że się utrzymuje - podczas gdy czyn, za który został skazany, z jego pracą zawodową przynajmniej formalnie nie miał nic do czynienia; nie publikował bowiem swoich tekstów w gazecie, dla której pracuje. Olgierd Rudak słusznie, wydaje się, podnosi jednak, iż - pomimo hobbystycznego, nie zawodowego pisania owego prywatnego bloga, na którym pojawiły się sporne teksty - całokształt działalności Kasprowicza był jednak dziennikarstwem, tyle że tzw. obywatelskim. Które nie może być oceniane bez wzięcia pod uwagę jego dziennikarskiej pracy zarobkowej. Czyli - istnieje związek pomiędzy tym, co pisał na blogu, a tym, że pisze bo jest dziennikarzem, który z pisania żyje.
Oddając głos Kasprowiczowi:
Już na pierwszej rozprawie odniosłem wrażenie, że sędzia ma swoje wyrobione zdanie. Traktował mnie jak jakiegoś zbrodniarza, a nie uczestnika publicznej debaty, który patrzy władzy na ręce.
Idea wolnej trybuny w postaci bloga, gdzie każdy może się wypowiedzieć na temat ważnych dla nas spraw, ujawnianie kulisów mechanizmów i zachowań lokalnej władzy została przez sąd odpowiednio podsumowana ogłoszonym wyrokiem.
Cóż, ma prawo do takich odczuć. W mediach, nie tylko polskich, brakuje odpowiedzialności za słowo. Owszem, konieczna jest swoboda wypowiedzi, możliwość debaty także - ale z zachowaniem tej odpowiedzialności. Także w ramach owego patrzenia władzy na ręce. Może dlatego taki a nie inny wyrok? Nie mówię, że w całości słuszny. Czy to pisząc bloga, czy artykuł do ogólnopolskiego tytułu prasowego - pamiętać trzeba, iż stawiając zarzuty, należy posiadać dowody. W przeciwnym razie popełnia się właśnie przestępstwo znieważenia.
1 komentarze:
Czyli tak jak sądziłem (i dałem temu wyraz w komentarzu u Olgierda) dostał po łapach nie za publicystykę śledczą ale za niewyparzony i niewybredny jęzor. Z tym zakazem pracy dziennikarskiej to oczywiście przegięcie pały, wystarczyła by jakaś satysfakcja finansowa dla poszkodowanej (tudzież jaka nawiązka) i oczywiście odszczekanie tego co było pomówieniem.
Prześlij komentarz