czwartek, 7 października 2010

Weronika jest Esterką, czy nie - czy można naruszyć dobra osobiste osoby, pisząc powieść, której ta osoba nie jest bohaterem?

Od jakiegoś czasu już tabloidy oraz serwisu w stylu Plotek/Pudelek/Pajacyk raz po raz piszą o sporze, który trafił już do Sądu Okręgowego w Warszawie, a którego stronami są aktorka Weronika R. oraz reżyser Andrzej Ż. O co się rozchodzi? Pozwany napisał książkę, w której główną bohaterka jest niejaka Esterka, a - jak można wyczytać z recenzji, motywem przewodnim publikacji jest biadolenie głównego bohatera z powodu opuszczenia go przez tęże Esterkę. Recenzji - jako że w ramach zabezpieczenia powództwa (tu i ówdzie w tym kontekście nazywanego cenzurą prewencyjną), sąd zakazał rozpowszechniania książki do czasu prawomocnego zakończenia postępowania pomiędzy w/w stronami. Powódka żąda 200 tys. zł zadośćuczynienia, przeprosin w mediach za naruszenie jej dóbr osobistych (głównie prawa do prywatności i godności jako kobiety) oraz zaprzestania dalszego naruszania jej dóbr.

Z recenzji można wywnioskować, że książka sprowadza się do narzekania bohatera na wszystkich i na wszystko, miejscami w mało wybredny sposób, przy czym postać bohatera zdradza symptomy szaleństwa (co, w mniemaniu autora, stanowi o wartości książki - zwiększając ją, jako że jest to... talent). Skąd spór sądowy i pozew o naruszenie dóbr osobistych? Ano stąd, że książkowa Esterka została ukazana, delikatnie rzecz biorąc, jako kobieta lekkich obyczajów. W recenzji padają pod jej adresem, jak rozumiem, cytowane z książki, sformułowania takie jak mała kurewka czy śliczne ścierwo, mowa jest także stwierdzenie, że najlepsza jest w rozpinaniu rozporków.

No tak. Ale przecież w książce - fikcji literackiej, bo tym właśnie jest z założenia powieść - mowa o Esterce, a nie o Weronice R. Skąd pomysł, że są to postacie tożsame? Takie są odczucia Weroniki R. i zamierza dowieść tego przed sądem, powołując się na naruszenie przez Andrzeja Ż. jej dóbr osobistych takim a nie innym przedstawieniem, rzekomo jej, w swojej książce. Stanowisko pozwanego - jego zdaniem, zarzut jest wydumany, zaś Weronika R. sama zgłasza się na ochotnika, aby być Esterką, podczas gdy on sam nie miał zamiaru utożsamienia powódki z bohaterką swojej książki. Innego zdania jest pełnomocnik Weroniki R. - twierdząc, iż wiele zdarzeń i faktów z książki, odnoszących się do Esterki, odpowiada osobie powódki i pozwala ją be z trudu zidentyfikować. 

Jak to w takich sytuacjach bywa - najciekawsze jest tło, ponieważ jeszcze przed aferą nie było tajemnicą poliszynela, o czym tabloidy równie często gęsto pisały, iż obie strony... spotykały się ze sobą. Zatem można pokusić się o taki scenariusz - młoda aktorka wiąże się ze starszym dużo reżyserem o wypracowanej pozycji w środowisku filmowym, być może licząc na zdobycie w ten sposób jakiś kluczowych dla kariery ról? Po czym ze związku nic nie wychodzi - a reżyser, który być może liczył na coś więcej, postanawia odgryźć się aktorce, pisząc książkę. Czy tak właśnie było, i teraz aktorka postanawia nauczyć reżysera, że nie z nią takie numery i zamierza udowodnić mu to przed sądem? Czy też sfrustrowana po związku jest właśnie aktorka, i decyduje się na dochodzenie przed sądem... ochrony swoich dóbr osobistych, które - jako że nie ona jest bohaterką spornej książki - nigdy nie zostały naruszone? 

Strona pozwana wnosiła o odrzucenie pozwu, twierdząc, iż powódka nie ma legitymacji czynnej w niniejszym postępowaniu - nie jest Esterką. Sąd wniosek ten odrzucił, a więc powództwo będzie rozpoznane merytorycznie. 

Nie tak dawno toczył się spór w podobnej materii, choć innej kwestii, w którym wdowa po pisarzu Ryszardzie Kapuścińskim żądała zakazu rozpowszechniania książki, którą na temat jej zmarłego męża napisał Artur Domosławski - a która  przedstawiała znanego pisarza w zupełnie innym świetle niż dotychczas znany. Autor udowadniał, że Kapuściński nie był ikoną reportażu, jak go wszyscy postrzegali za życia, szczególnie w zakresie prawdziwości tekstów, traktowanych jako reportaże, które najprawdopodobniej w dużej mierze były jednak wytworem wyobraźni Kapuścińskiego, a zatem fikcją. W marcu 2010 sąd prawomocnie oddalił żądanie wdowy po twórcy - uznając, iż Domosławski jego dóbr osobistych nie naruszył swoją książką.

Kwestia jest interesująca, jednakże nie sposób - z powodu zakazu rozpowszechniania - samemu pokusić się o merytoryczną ocenę żądania pozwu Weroniki R. przeciwko Andrzejowi Ż., której podstawą nie może być nic innego jak tylko lektura spornej książki i choćby pobieżna znajomość faktów z życia powódki. I to będzie pierwszym zadaniem sądu. Z pewnością powódka będzie wskazywała szereg okoliczności, które w jej odczuciu będą utożsamiały ją z Esterką. Pytanie - czy okoliczności te i fakty spełniają przesłanki uznania, że obiektywnie naruszono w ten sposób dobra osobiste aktorki? W jej odczuciu - z pewnością, ponieważ dla niej podobieństwa obu postaci na podstawie faktów z życia aktorki i tego, co o Esterce napisał Ż. są oczywiste. Czy jednak pierwszy z brzegu czytelnik również utożsamił by bohaterkę fikcyjną z osobą powódki?

2 komentarze:

Temida Jest Kobietą pisze...

To się nazywa promocja książki. Chyba jeszcze w naszym kraju tyle nie debatowano o książce, która nie wiadomo czy zostanie wydana.
Wszyscy, wszędzie tylko o Nocniku.

Prawo czy lewo? pisze...

Mnie tam książka, jak większość beletrystyki, nie interesuje. Ale problem - tak :)

Swoją drogą - wspomniane tabloidy nie raz i nie dwa razy sugerowały, że tutaj właśnie o to może chodzić - reklamę, zaistnienie obydwu stron, starannie przygotowane (jako, że rzekomo spotykają się... nadal). Więc to należało by dopisać jako wariant 3, w 4 akapicie od dołu tego wpisu :)

Prześlij komentarz