piątek, 8 października 2010

Chcieli pozwać Chomika - to im uciekł na Cypr

Zapewne każdy słyszał, lub korzystał sam, z serwisu chomikuj.pl - popularnego Chomika. Jakie było założenie i cel powstania tego serwisu? Sami właściciele piszą na stronie głównej, iż: Chomik to Twoje konto - dysk internetowy, na którym możesz gromadzić swoje pliki! Dzięki chomikowi, Ty oraz Twoi znajomi macie stały dostęp do wszystkich ważnych dla was materiałów (zdjęć, dokumentów, muzyki, filmów...), bez konieczności przesyłania e-mailem, w wielu egzemplarzach. Zatem - popularny i zdecydowanie użyteczny sposób na przechowywanie swoich plików na wirtualnym koncie, tzw. dysk sieciowy, bez konieczności taszczenia ze sobą notebooków, pamięci flash - łatwy dostęp do nich z każdego urządzenia, oferującego możliwość połączenia z siecią Internet.

Tyle teorii. Bo praktyka jest zupełnie inna. Użytkownicy mogą dowolne pliki umieszczać w serwisie.,udostępniając je innym użytkownikom. Także z pogwałceniem praw autorskich. Chomik stał się po prostu jednym z wielu, tyle że polskim, serwisem-kopalnią plików (zgodnie z założeniem twórców), tyle że naruszających prawa autorskie. Być może pewne osoby wykorzystują go w celu wynikającym z deklaracji twórców, jednakże większość umieszcza w nim po prostu przeróżne pliki - audio, e-booki czy video. Żeby je pobrać - wystarczy założyć konto (bezpłatne; są ograniczenia dziennego pobierania - można zapłacić za konto bez limitów, można założyć kilka kont).

Niby w tej kwestii  nic się nie działo, jednak już w wakacje pojawiły się informacje, iż przede wszystkim wydawcy zbroją się przed wytoczeniem powództwa zbiorowego przeciwko Chomikowi z tytułu naruszenia praw autorskich, zamierzając dochodzić odszkodowania. Innymi słowy - delikatnie mówiąc - grunt zaczął się palić pod nogami, a kwestia uznania roszczenia przed sądem jest bardziej niż pewna. 

Rzutem na taśmę, okazało się, Chomik zmienił właściciela - polska spółka Team Solutions sprzedała serwis niejakiej firmie FS File Solutions Limited. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż spółka ta zarejestrowana jest... na Cyprze. Oficjalnie - jako wstęp do wejścia portalu na rynek międzynarodowy. Okazuje się jednak, że chyba nie do końca - sami wydawcy, którzy mieli z Chomikiem współpracować są zdziwieni tym stanem rzeczy, o zmianie właściciela nie wiedzieli.

Wydawcy zareagowali może z poślizgiem, ale pozew jest, według ich deklaracji, pewny. Zarzuty - łamanie praw autorskich i piractwo. Oczywiście, zastrzegają dochodzenie również odpowiedzialności karnej z tego tytułu. Jest także już sposób obliczenia odszkodowania: liczba skopiowanych książek naszych wydawców razy liczba ich pobrań razy trzykrotność ich rynkowej wartości, bo na tyle pozwala ustawa o prawie autorskim. Nic dziwnego, ponieważ najwięcej na Chomiku - w zakresie łamania praw autorskich - wydaje się być właśnie e-booków. Aby to sprawdzić - wpisz jakikolwiek tytuł poczytnej książki, wygoogluje w jednym z pierwszych wyników z pewnością właśnie pozycje odnoszące się do kont na Chomiku.

Właściciele portalu bronią się, że usuwają pliki, gdy otrzymają od uprawnionego podmiotu - właściciela praw autorskich - zgłoszenie odnośnie plików łamiących te prawa. Szacują, że w skali ok 300 000 000 plików usunięto już ich kilka milionów. Gazeta Prawna, powołując się na Wydawnictwo Literackie, napisała jednak, iż nie zawsze takie zgłoszenia są realizowane, co wiąże się z faktem, iż zgłoszenie musi - zdaniem Chomika - precyzyjnie wskazywać konkretne pliki danych użytkowników, które mają zostać usunięte, nie zaś ogólnikowe sformułowanie zawierające żądanie usunięcia np. wszystkich publikacji danego wydawnictwa według sporządzonej listy. (Zajmując się, powiedzmy, zagadnieniami podobnymi - przychylam się do poglądu, iż z technicznego punktu widzenia osób, mających realizować takie zlecenia dot. usunięcia, żądanie bez wskazania konkretów - użytkownik, nazwa pliku - może być bardzo czasochłonne, a w przypadku sformułowania zapytania w formie wskazania listy tytułów: co wtedy? Można poszukać po tytułach plików i usunąć te, które nazwami dokładnie odpowiadają tytułom wydawcy - co jednak nie oznacza, że usunięto wszystkie pliki zawierające publikacje tego wydawcy, bo pozostały wszystkie inne umieszczone pod skrótowymi lub innymi tytułami). 

Chomik zaproponował ugodę, jednakże kancelaria wynajęta przez wydawców odrzuciła jej warunki - nic dziwnego, skoro ugoda miała zagwarantować wydawcom prawa i tak wynikające z Ustawy o handlu elektronicznym (czyli bez łaski Chomika i ugody), a dodatkowo miała przemycić w swojej treści klauzulę na pewno utrudniającą, a być może i uniemożliwiającą wydawcom w przyszłości dochodzenie odszkodowania z tytułu naruszeń majątkowych praw autorskich.W takiej sytuacji, widząc, iż nie ma rokowań co do konsensusu - Chomik po prostu zdecydował się na emigrację na Cypr.

Wskazuje to także na pewną nielogiczność prawa, a na pewno jego bezskuteczność. Jest możliwe ściganie i pociąganie do odpowiedzialności firmy, która posiada w kraju siedzibę, płaci podatki, tu prowadzi działalność, natomiast nie ma takiej możliwości w przypadku, gdy podmiot we właściwym czasie ewakuuje się za granicę, siedzibę i działalność ma zarejestrowaną za granicą. Istnieje pewna szansa, na udowodnienie czegokolwiek - przy założeniu, że serwery fizycznie pozostały w kraju, jednakże - przy założeniu,  że całość transakcji była przemyślana, z pewnością najpierw serwery zostały przeniesione za granicę, a potem dopiero serwis zbyty. 

Nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek - skoro wspomniana luka prawna istnieje. Tak samo jest z udziałowcem większościowym nk.pl, jak również grono.net czy o2.pl. Skoro prawo jest nie spójne - ludzie korzystają z tego, jak mogą.

3 komentarze:

Liwiusz pisze...

Moje trzy uwagi: 1) Trochę śmiesznie wyglądają szacunki strat przez wydawców jako iloczyn ceny książki (czy innego utworu) i ilości pobrań. Wiadomo przecież, że pewnie koło 1% piratów kupiłoby książkę po normalnej cenie, reszta zrezygnowałaby w ogóle z zapoznaniem się z dziełem, i takie co najwyżej mogą być straty twórców. 2) Często jest tak, że piractwo zwiększa dochody twórców (np. więcej chętnych na koncerty, więcej sprzedanych "gadżetów", Microsoft też pewnie ma taką a nie inną pozycję na rynku dzięki piractwu) 3) IMHO Chomik przeniósł się na Cypr nie z chęci uniknięcia pozwu (wszak Cypr to EU i dla dobrego prawnika, którym na pewno dysponują wydawcy, nie jest to duży problem), a z powodu chęci płacenia niższych podatków.

Prawo czy lewo? pisze...

1. Jakby im to w odpowiedzi na pozew podnieśli jako zarzut, to by obniżyli żądanie o ten 1% :)

2. Markieting - tak, nie da się wykluczyć.

3. Czas pokaże. Oczywiście, chętnie bym zobaczył jednak finał sporu na drodze sądowej.

Gratuluję uporu w dążeniu do komentowania!

Krzysztof Wilk pisze...

A ja się zastanawiam na czym polega problem z tym Cyprem. Dlaczego nie można dochodzić naruszenia praw autorskich? rozumiem, że zgodnie z regułami kolizyjnymi miałoby zastosowanie prawo cypryjskie ale czy może być ono aż tak mało względne dla wydawców? nie orientuje się czy ta dziedzina jest w Unii ujednolicona jakąś derektywa...

Prześlij komentarz