Dziś o kupnie mieszkań - perspektywie, na którą coraz mniej osób stać, a nawet tych, o ich na takie mieszkanie stać, przeraża. Dlaczego? Nie tylko z tego powodu, że najczęściej wiąże się z zadłużeniem dosłownie na całe życie - może nie do śmierci, ale praktycznie na całe życie zawodowe, do osiągnięcia emerytury (w przypadku finansowania z kredytu całości mieszkania). Ponieważ życie, coraz szerzej opisywane przypadki (także przeze mnie) pokazuje, jak łatwo paść łupem developera nieuczciwego, który poza zainkasowaniem pieniędzy od klienta bynajmniej nie zamierza z umowy się wywiązać.
Druga sprawa - kwestia braku świadomości prawnej chociażby konieczności prawidłowej formy sporządzenia ew. umów zawieranych z developerami, co już samo w sobie może stanowić pewnego rodzaju zabezpieczenie, na potrzeby możliwego przecież w przyszłości, w razie sporu, dowodzenia przed sądem. Developerzy amatorami nie są, dobrze wiedzą, jakie zapisy w umowach winny się znaleźć - korzystne dla nich - i takowe zwykle tam trafiają, podczas gdy zapisów zabezpieczających interesy klientów jest niewiele.
Podstawowym problemem pozostaje status umowy developerskiej jako takiej - jako że należy ona do grona tzw. umów nienazwanych (IV CKN 305/2001, w OSNC 2004/7-8 poz. 130), jej treść nie jest skonkretyzowana przepisami ustawowymi, przez co developerzy mają sporą dowolność w zakresie ujmowania w treści takich umów zapisów dla klientów po prostu niekorzystnych. We wspomnianym orzeczeniu pojawiło się sformułowanie, iż umowa deweloperska nie ma charakteru umowy przedwstępnej i nie wywołuje skutków prawnych zawartych w art. 389 KC. Efekt? Klient, po wykonaniu umowy, staje się właścicielem jedynie swojego konkretnego lokalu, w umowie nie ma mowy na temat kwestii dotyczących pozostałych części nieruchomości, w skład której wchodzi lokal klienta. W tym zakresie i do momentu przeniesienia własności nieruchomości na właścicieli - developer ma właściwie nieograniczone możliwości w zakresie sposobu wykonywania umowy (zmiany w inwestycji).
Co jest największym mankamentem umowy developerskiej? Jest to umowa o świadczenie usług, do której - w kwestiach nieuregulowanych - stosuje się odpowiednio przepisy o zleceniu. Samo zaś zawarcie umowy developerskiej nie zobowiązuje dewelopera do przeniesienia na klienta własności przyszłej nieruchomości - i to na tym tle powstają spory dotyczące tego rodzaju umów.
Problemem są również kwestie upadłości developerów - skoro bowiem przeniesienie własności lokalu możliwe jest dopiero po jego powstaniu, co zatem w sytuacji, gdy developer upada przed wybudowaniem lokalu? Oczywiście - odszkodowanie, którego dość często (wobec przypadków finansowania budowy z kredytów, których zabezpieczenie stanowi hipoteka) nie udaje się w całości uzyskać. Pół biedy, gdy do bankructwa dochodzi w momencie, gdy klient nie dokonał jeszcze pełnych wpłat - traci wówczas, w najgorszym wypadku, jedynie część środków. Jednak w sytuacji, gdy developer upada po uiszczeniu całości kwoty przez klienta - może dojść do utraty całości środków, o ile developer z wpłat klientów tytułem umowy dotyczącej nowej nieruchomości finansował... ukończenie wcześniejszych inwestycji, na które już wcześniej zabrakło pieniędzy. Być może raz lub dwa razy taki manewr się powodzi - jednakże, prędzej czy później, developer musi upaść.
Co zatem należy zrobić, marząc o własnych czterech ścianach, aby faktycznie uzyskać własność mieszkania i nie stracić równocześnie swoich pieniędzy?
- Sprawdzenie stanu prawnego nieruchomości gdzie ma być realizowana inwestycja - księgi wieczyste, rejestr gruntów
- Posiadanie przez developera ostatecznego pozwolenia na budowę - decyzje można przecież zaskarżać; developer zawsze stwierdzi, że to przejściowy problem - jest to jednak kwestia podstawowa dla w ogóle rozpoczęcia budowy, o kluczowy znaczeniu dla terminu sfinalizowania inwestycji
- Jednoznaczne ustalenie celu, na który przeznaczane są wpłaty zaliczek klienta z uwagi na fakt, iż uiszczane są one jeszcze przed przeniesieniem na niego własności lokalu (warto zastanowić się nad uregulowaniem w umowie, iż wpłaty klienta trafiają na zamknięty rachunek powierniczy, nie zaś bezpośrednio na rachunek developera - z jasno wskazanym celem: spłata kredytu udzielonego developerowi na dokonanie inwestycji)
- Sporządzenie umowy przedwstępnej w formie aktu notarialnego
- Ujawnienie faktu zawarcia umowy przedwstępnej w księdze wieczystej co chroni przed próbą zbycia lokalu po zawarciu umowy przedwstępnej na rzecz osoby trzeciej
- Zapoznanie się z harmonogramem płatności jeszcze przed zawarciem umowy. Logicznym jest - developer dąży do jak najszybszego pozyskania całości środków od klienta, zaś klient dąży do sfinalizowania płatności na jak najbardziej zaawansowanym etapie prac
- Zwrócenie uwagi na treść umowy pod kątem zapisów odnośnie dopłat w razie zwiększenia się powierzchni lokalu co może wynikać z innego umownego zastrzeżenia o możliwości zmiany faktycznej wielkości tegoż lokalu (który w takich sytuacjach zawsze obciąża - na skutek zapisów developerów - kupującego, podczas gdy bez takiego zastrzeżenia umownego ryzyko ponosi właśnie developer)
- Zastrzeżenie w umowie kar umownych na wypadek opóźnień w terminie wydania lokalu klientowi od każdego dnia opóźnienia
Nie można wszakże generalizować - mówiąc, że każdy developer oszukuje, ponieważ jest to oczywista nieprawda. Materia, rząd kwot, jakich dotyczy problematyka, skłania jednak do szczególnej ostrożności w podejmowaniu decyzji o kupnie mieszkania od developera. Mam nadzieję, że kilka powyższych rad pomoże uchronić się przed nieprzyjemnościami związanymi z niesolidnymi lub nieuczciwymi developerami.
3 komentarze:
Bardzo dobrze że o tym piszesz bo to co deweloperzy wyczyniają z konsumentami to o pomstę do nieba albo piekła woła!
Po pierwsze umowę nalezy zawierać odwołując się do ustawy o własności lokali .Umowa musi zobowi ązywać dewelopera do przeniesienia własności .To ważne .Po drugie i tonie wystarczy dopóki deweloperzy będą korzystać w sposób niekontrolowany z pieniędzy klienta .Jedynym rozsądnym wyjściem jest trojstronna umowa o rachunek powierniczy ( zamknięty )- zawierana zgodnie z prawem bankowym ,czyli standard jaki obowiązuje w cywilizowanym świecie przy wszelkich inwestycjach dlugoterminowych .To oznacza,że deweloper korzysta z kredytu bankowego ,a więc zostaje uznany przez bank za firmę wiarygodną .Dziś mamy sytuację patologiczną,kiedy klient bierze na siebie ryzyko kredytowe ,zaś kasę powierza bez żadnej kontroli - deweloperowi .
Do drugiego Anonimowego:
Tak, ale nie zawsze można - bo art. 9 par. 1 ustawy o własności lokali (Odrębna własność lokalu może powstać także w wykonaniu umowy zobowiązującej właściciela gruntu do wybudowania na tym gruncie domu oraz do ustanowienia - po zakończeniu budowy - odrębnej własności lokali i przeniesienia tego prawa na drugą stronę umowy lub na inną wskazaną w umowie osobę) reguluje tylko jedną z możliwych postaci umowy developerskiej: budownictwo wielorodzinne - nie obejmuje budowy domów jednorodzinnych, szeregowych czy tzw. segmentów. W przypadku zatem pozostałych - nie można zastosować tego przepisu.
O rachunku powierniczym - napisałem.
Prześlij komentarz