piątek, 26 sierpnia 2011

Jak uniknąć spreadu i rejestrowe naciągactwo

Temat bardzo na czasie - w kontekście, raz po raz pobijanych, rekordowych kursów franka szwajcarskiego, który do niedawna był uznawany za jedyny słuszny sposób, aby nie przepłacać, zaciągając kredyty długoterminowe (hipoteczne). I tak było - trudno się jednak dziwić, że panika powstawała, gdy ok. 10 lat temu kurs wynosił ok. 2-3 zł, podczas gdy dzisiaj wynosi on niewiele mniej niż 5 zł. Nie rozumiem jednak tych osób - jeśli, powiedzmy, ktoś wziął kredyt na lat 20, i przez 10 lat (pół okresu kredytowania) spłacał po kursie bardziej niż bardzo korzystnym, to nie rozumiem lamentowania teraz, gdy ten kurs się zrobił wyższy. Przez tamte lata tyle oszczędził (zarobił), że nawet taka podwyżka kursu oznacza, że w najgorszym wypadku wyjdzie na 0, dopłacać raczej nie będzie. 

Przechodząc do rzeczy - wczoraj lub dzisiaj weszła w życie przyjęta nowelizacja m.in. Prawa bankowego. Raty kredytów mieszkaniowych rozliczanych w obcej walucie będzie można bez dodatkowych opłat spłacać bezpośrednio w tej walucie. Kredytobiorcy będą mogli zatem uniknąć niesławnego spreadu (różnica pomiędzy kursem zakupu i sprzedaży waluty), który w niektórych bankach przekracza 10% i znacznie zawyża raty kredytowe. Banki nie będą mogły nakładać dodatkowych kosztów ani stosować wobec nich innych ograniczeń. Obecnie takie opłaty sięgają kilkuset złotych.
Oznacza to ulgę dla ok. 700 000 kredytobiorców z zobowiązaniami zaciągniętymi w frankach. Wg danych z maja br., wartość kredytów mieszkaniowych rozliczanych w walutach obcych wynosiła na koniec maja 174 mld zł (61,75% wszystkich). Najwięcej jest oczywiście kredytów we franku szwajcarskim (prawie 150 mld zł), dużo mniej Polacy mają kredytów w euro (prawie 22 mld zł.). Co oznacza ta zmiana w praktyce? Kredytobiorca będzie zatem mógł kupić walutę w innym banku (oferującym atrakcyjniejsze kursy), w kantorze lub zdobyć w inny sposób i dostarczyć do banku. Zgodnie z nowymi przepisami bank nie będzie mógł pobierać opłat ani za przyjęcie przelewu, ani za dostarczenie gotówki do placówki. 
Należy jednak mieć świadomość, że banki z pewnością będą chciały w jakiś sposób odzyskać pieniądze, których nie uda im się wyciągnąć od ludzi na zasadzie spreadu. Oznaczać to może wzrost marży lub prowizji, lub dodatkowe obowiązki dla kredytobiorców - np. ubezpieczenia. 
Zmiana polegać ma na tym, iż umowa kredytowa zawierać będzie dodatkowy element, nazwany „szczegółowe zasady określania sposobów i terminów ustalania kursu wymiany walut”. Ma to ułatwić kredytobiorcom zrozumienie zasad wyliczania wysokości rat. 

Warto odnotować, iż uchwalone zmiany to prawie kopia propozycji Komisji Nadzoru Finansowego sprzed bodajże 2 lat.

>>>

Pomysłowość ludzka, szczególnie inwencja naciągaczy, granic nie zna. 
Sytuacja dotyczy Krajowego Rejestru Pracowników i Pracodawców. Zaznaczmy, z Warszawy. Rozbija się o to, że duża grupa przedsiębiorców rozpoczynających działalność gospodarczą z okolic Częstochowy otrzymała, pochodzące rzekomo z w/w instytucji, wezwania do uiszczenia kwoty 115 zł tytułem wpisu firmy do "Ewidencji Działalności Gospodarczej prowadzonej przez Urząd Miasta Częstochowa". Pismo sformułowane jest w sposób precyzyjny, sugerujący pochodzenie faktycznie z urzędu, wskazuje dokładnie termin do wpłaty (26.08.2011), dołączony jest także gotowy druk przelewu. Nie brakuje także podstawy prawnej - Ustawa o swobodzie działalności gospodarczej (istnieje, fakt, ale konia z rzędem temu, kto wskaże w niej przepis, obligujący do spełnienia takiego świadczenia w tej wysokości i z tego tytułu), jak również bliżej nie określona "wewnętrzna uchwała". 

Sprawa się rypła, ponieważ niektóre z osób - podobno coraz więcej - zaczęły wydzwaniać do UM w Częstochowie, aby upewniać się co do pochodzenia wezwania i obowiązku zapłaty. Urzędnicy, oczywiście, informują, iż nie ma obowiązku uiszczania takich opłat. 

Problem ma Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców, stworzony w Bielsku-Białej i tam mający siedzibę (nie w Warszawie) ogólnopolski portal, publikujący - zaznaczam, bezpłatnie - informacje na temat rzetelnych zarówno pracodawców, jak i pracowników. Jak można się domyśleć, urywają się tam telefony od osób, które dostały w/w wezwania, jakoby od tej firmy pochodzące. Podobno dziennie odbierają ich kilkaset. Tymczasem, nie mają z firmą rozsyłającą owe wezwania nic wspólnego. 

Bardzo ciekawa jest także odpowiedź firmy, która odpowiada za rozsyłanie takich pism - czyli tego KRPiP z Warszawy. Twierdzi, że na piśmie nie ma nigdzie informacji, że wpłata nie jest obowiązkowa - bo "wymagamy od przedsiębiorcy innego sposobu myślenia niż od osoby prywatnej. Osoba zakładająca firmę powinna być świadoma, że nie na każde pismo powinno się odpowiadać wpłatą pieniędzy". Zasłania się regulaminem, widniejącym na stronie www, gdzie jest mowa o braku obowiązku wpłaty i możliwości żądania zwrotu wpłaconych pieniędzy. Być może faktycznie można oczekiwać roztropności od przedsiębiorcy - nie da się jednak ukryć, iż cały proceder wygląda na starannie przygotowaną formę naciągania. KRPiP z Bielska-Białej zgłosiła jednak sprawę do prokuratur: bielskiej, toruńskiej i warszawskiej.

0 komentarze:

Prześlij komentarz