czwartek, 20 stycznia 2011

Google pozwany przed polskim sądem

Poprzedni tekst rozpocząłem przeproszeniem za poślizg... I właśnie widzę, że wyszedł był jakby kolejny, dwutygodniowy. Nic nie poradzę. 3 tygodnie i 2 antybiotyki, z małą przerwą. Ale chyba już się, finalnie, doleczyłem. 

W przysłowiowym międzyczasie miałem okazję m.in. natknąć się, nie pamiętam już tytułu prasowego, na publikację dot. pozwu, jaki pewna obywatelka naszego kraju złożyła przeciwko Google, podmiotowi z siedzibą w USA, w Kalifornii konkretnie. Z pozoru - prosta sprawa, pozew na odrzucenie z uwagi na wynikającą z KPC zasadę właściwości ogólnej sądu:
Art. 27 KPC § 1. Powództwo wytacza się przed sąd pierwszej instancji, w którego okręgu pozwany ma miejsce zamieszkania.
§ 2. Miejsce zamieszkania określa się według przepisów kodeksu cywilnego.
 A tu - Sąd Apelacyjny w Łodzi nas zaskoczył! 

Przypominając tło - kobieta zostaje nagrana podczas bardzo intymnego momentu przez partnera; kiedy rozstają się (ponoć została pobita), były partner wrzuca do internetu kilkuminutowy filmik z ową sceną zbliżenia, z byłą partnerką w roli głównej. Oczywiście, bez jej wiedzy i zgody. Filmik, dodajmy, jednoznacznie pornograficzny. Jak łatwo się domyślić - firm zobaczyli nie tylko znajomi kobiety, ale trudna nawet do oszacowania ilość ludzi na świecie. Co więcej - były podpisał filmik z jej imienia nazwiska, umieszczając tam także jej adres e-mail. 

Na efekty nie trzeba było długo czekać - poza, zrozumiałym, poczuciem wstydu, kobieta zaczęła otrzymywać duże ilości niewybrednych propozycji, nawiązujących do wspomnianego filmu. Przez 2 lata milczała, jednakże zgłosiła później całość zajścia na policji. Okazało się, że brak w polskim prawie karnym materialnym podstawy prawnej do ścigania sprawcy takiego czynu - nie mówiąc o tym, że sprawca w międzyczasie ulotnił się za granicę. Sam film - główny problem - nadal pozostawał w obiegu, widniał w wyszukiwarkach. 

Sprawą zainteresował się łódzki adwokat Piotr Paduszyński, który postanowił reprezentować kobietę w sprawach naruszenia jej dóbr osobistych, a konkretnie dotyczących usunięcia jej danych i przedmiotowego filmu z wyszukiwarek. Jak dotąd, z dwiema - w tym Yahoo! - udało mu się zawrzeć poufne ugody pozasądowe. Nie udało się jednak z światowym potentatem - Google właśnie - i polskim Onetem. Sprawa przeciwko tym podmiotom trafiła do Sądu Okręgowego w Łodzi. 

I tu doszło do sytuacji z pewnością nieprzewidzianej przez pozwanych, która również mnie - pozytywnie - zaskoczyła, bowiem sąd uznał się za właściwy do rozpoznania sprawy w zakresie powództwa przeciwko Google, pomimo iż jest to podmiot zagraniczny z siedzibą w USA. Uzasadnienie? Nie może być tak, że osoba ewidentnie poszkodowana (przez treści, do jakich dostęp jest w Polsce - mimo zagranicznej siedziby pozwanego) nie może dochodzić swoich praw przed sądem tylko dlatego, że siedziba firmy odpowiadającej za jej poszkodowanie jest na drugim końcu świata, na innym kontynencie.

29.12.2010 Sąd Apelacyjny w Łodzi oddalił zażalenie, złożone przez pełnomocnika Google, domagającego się odrzucenia pozwu przeciwko jego mandantowi. Co w praktyce oznacza, iż to postępowanie przeciwko Google będzie się toczyło właśnie przed tym polskim sądem.

5 komentarze:

Pjaj pisze...

Czy znana jest może sygnatura obu orzeczeń. Z ciekawością zapoznałbym się z podstawą prawną.

Przy okazji - w tekście powołany jest błędny przepis kpc. Art. 27 dotyczy właściwości, tymczasem w niniejszej sprawie spór dotyczył jurysdykcji krajowej, więc właściwe byłoby przywołanie raczej art. 1103 kpc.

Kalina pisze...

O, właśnie, również chętnie bym się zapoznała.

Procesem procesem, pewnie zapadnie wyrok, pytanie tylko, co z jego wykonalnością. O ile wiem, Polska nie ma odpowiedniej umowy z USA, konwencja nowojorska dotyczy tylko wyroków sądów arbitrażowych, więc może się skończyć tylko na tzw. moralnym zwycięstwie. Chyba że o czymś nie wiem, ale w takim razie chętnie się dowiem :-)

Pozdrawiam,
K.

zbychu pisze...

Pjaj - skoro sąd uznał się za właściwy do rozpatrywania sprawy, to podejrzewam, że nie mogło chodzić o 1103 k.p.c., ale hm, najpewniej 1103 ze zn. 7 pkt 2, tak bym stawiał, skoro to dobra osobiste.

Kalina - zgadza się, nie ma odpowiedniej umowy z USA. Co nie znaczy, że nie da się wykonać wyroku ;)

Kalina pisze...

Zbychu - jak pisałam, jeśli o czymś nie wiem, chętnie się dowiem :-) W tym konkretnym zakresie praktyki nie mam i nigdy tego zagadnienia nie analizowałam, ale z moich innych doświadczeń wynika, że w USA nie mają zaufania do wyroków sądów "gdzieś ze wschodniej Europy", nawet stałych arbitrażowych jakoś tam znanych, chociażby SA przy KIG.

Temida Jest Kobietą pisze...

Ciekawa sprawa, wyrok może być zaskakujący.

Prześlij komentarz